<< >> Heaven's Open
1991 

Dyskografia -->
Teksty

Strony wyżej:
Dzieła
Strona główna

Jak można najmniejszym nakładem sił i środków nagrać album, a jednocześnie dać w kość wytwórni, która nie doceniała cię przez ostatnie dwadzieścia lat? Odpowiedź na to pytanie mogli znaleźć ci, którzy sięgnęli po ostatnią płytę Oldfielda nagraną dla Virgin: Heaven's Open. Była to bowiem pańszczyzna, którą Mike odpracować musiał, żeby zająć się na spokojnie pracą nad drugą edycją Dzwonów Rurowych, a jako że nasz bohater chałturzyć nie lubi, zrobił to w dość osobliwym stylu.
    Po pierwsze ustalił koncept płyty: wiedział, że nie będzie to materiał najwyższego lotu, więc nie chciał aby kojarzono go z  wcześniejszymi dokonaniami. Nie zaprosił do nagrania żadnego szanującego się wokalisty, lecz sam wyśpiewał wszystkie piosenki (a śpiewak z Mike'a chyba mniej niż przeciętny). Styl muzyki również nie kojarzy się razu z  [Heaven's Open]Oldfieldem: więcej niż zazwyczaj jest tu komputerów, aranżacje są mniej charakterystyczne i niewiele można znaleźć tam znaku firmowego artysty, czyli gitary. A do tego ten urzekający głos... Celowo nie brzmi to jak "stuprocentowy" Mike. Poza tym album jest sygnowany Michael Oldfield (jakby dla zmylenia nabywców). Nawet Tom Newman podpisał się jako "Thom" Newman... Trzeba jednak zauważyć, że rodzina i najbliżsi przyjaciele zawsze zwracają się do Oldfielda nie "Mike" a właśnie "Michael" i ten fakt wiązać należy z tekstami piosenek, które traktują o tematach osobistych muzyka, a do tego opowiada on wszystko własnym głosem...
    Płytę otwiera więc Make Make, żartobliwy utwór, w którym Mike nawiązuje do tego, iż Virgin zależy tylko na robieniu pieniędzy, nie liczy się dla nich nic innego ("to nie miejsce na szczytne ideały"). W tekście pojawia się nawet nazwa wytwórni. Następnie czas na zaśpiewaną ze sporym uczuciem smutną, trwającą aż sześć minut, balladę No Dream, którą można odczytać jako opis uczuć zagubionego artysty zmuszanego do robienia czegoś wbrew sobie ("twarz w oknie / czy ten ktoś może być mną ?...") i pozbawionego marzeń. Mr. Shame to piosenka skierowana do Richarda Bransona, gdzie znowu Oldfield wytyka mu chciwość, zaś w Gimme Back, zagranym w rytmie reggae, przedstawia znów swą godną pożałowania sytuację ("oddajcie mi moją duszę, marzenia, twarz, prawo wyboru / jestem niekompletny..."). Ostatnia piosenka to przebojowy tytułowy singiel, zagrany już nieco bardziej w stylu Mike'a. Zwykła, ale żywiołowo wykonana piosenka, do której nakręcono niegdyś nawet teledysk... Płytę zamyka prawie dwudziestominutowa suita Music From the Balcony, Dość chaotyczny utwór z kilkoma chwytliwymi motywami i całym spektrum efektów komputerowych.

przygotował: Kacper Kozicki, 2014.03.04
-*Wieści*- -*Fanclub*- -*Artysta*- -*Dzieła*- -*Mapa serwisu*- -*Kontakt*-