Strona główna
Mydło  
KRONIKA CHOMIKA

    "Podróżować - ot co!" - mawiał podobno Kibel Fastro. No właśnie.

    Od 2 godzin jechaliśmy szarym autobusem. Kierunek był ustalony: południowy-wschód. Kolor autobusu i wyraz zacięcia na twarzach kierowców sugerowały, że dla pojazdów i załogi taka podróż nie była pierwszyzną. Udało się pokonać wiele dziur w jezdni, niebezpiecznych zwężeń, wyminąć wielu kierowców-samobójców (TIR-Tony Jadą Ratunku!), przejść wiele kontroli drogówki. Straciliśmy jedynie jedną dętkę i jednego z kierowców. Strata niewielka: dętkę się zakleiło, a kierowca i tak przez cały czas odsypiał pijatykę. Dotarliśmy do granicy.
    Po drugiej stronie mogliśmy się już odprężyć - wykupiliśmy bowiem ubezpieczenia (obowiązkowe na granicy). Myśleliśmy wtedy: "Z takimi ubezpieczeniami nic nie może nam grozić". Gdybyśmy wtedy wiedzieli, jak daleko byliśmy od prawdy...
    Pierwsi uczestnicy wyprawy odpadli już w Iwano-Frankowsku. Kwas chlebowy. Gorszy od jadu kiełbasianego podawanego z gazem musztardowym do smaku.
    Kolejne dwie osoby nie chciały kupić pierożków. Błąd - nie znały miejscowych zwyczajów. Odmowa zakupienia pierożków jest tu traktowana jak propozycja ostrej bijatyki z użyciem produktów spożywczych i emitowaniem brzydkich zapachów.
    Trójka nierozważnych zostawiła bagaż w punkcie zostawiania bagażu. A w przewodniku "Świat Vonnthieske" było wyraźnie napisane, że lokalne punkty zostawiania bagażu są jedynie punktami zostawiania, nie ma zaś mowy o odbieraniu.
    Ge Chuevarę zdradziły jego własne umiejętności językowe. Chuevara jest znanym wszystkim tajnym policjom świata poliglotą, potrafiącym rewolucyjną odezwą wzburzyć tłumy w każdym punkcie globu (warto wymienić wywołany przez niego bunt Aleutów przeciw Eskimosom oraz rewolucję na San Juan de Capistrano - małej wysepce zamieszkanej przez bardzo dobrze wychowane morświny). Wielokrotnie aresztowany, w ponurych więzieniach oddawał się pracy tłumacza - bestsellerem stały się jego przekłady indiańskich mamrotanych poematów ekskrementalnych grupy poetyckiej 127NuovaItalia na suahili. Tymczasem drugiego dnia wyprawy na Południowy-Wschód Ge fatalnie myli akcent w słowie "atkrytka" i wpada. Zostaje oskarżony o deprawację nieletnich, nielegalną zwózkę śmieci (bagaż jego stanowiły bardzo poprzecierane plecaki), próbę zamachu na legalnie wybraną władzę (na dnie plecaka zostało kilka ulotek rewolucyjnych z ostatniej akcji promującej Aldonę K. na Miss Internetu). Na szczęście w czasie przewożenia go do zakładu karnego zostaje odbity przez aktywistów grupy anarchistycznej WDLVBWFTP (We Don't Like Violence But We Fuck The Police). Konieczność utrzymywania konspiracji uniemożliwiła jednak Chuevarze udział w dalszej części podróży. Jeszcze nie dotarliśmy nad rzekę, a już straciliśmy 8 członków załogi - i to drugiego dnia wyprawy.
    Następny dzień nie był wcale lepszy. Kupując deski w tartaku przez pomyłkę zostawiliśmy Głośną Igę i Gonzalesa, zabierając w ich miejsce dwóch szwarnych czeladników. Nie żałowaliśmy jednak zamiany, bo chłopaki były jurne, że ho ho, a do tego świetnie robili siekierą i nieźle gotowali. Zamiana więc ostatecznie nie była najgorsza.
    Czeladnicy doskonale przydali się do pomocy w budowie tratw. Roboty był huk - cięcie, gięcie, pogrubianie z cienkiego. Po dwóch dniach ciężkiej pracy nasze tratwy były gotowe. Niestety - w czasie wodowania pierwszej z nich zniknęli gdzieś czeladnicy, a wraz z nimi Pies Masław, duża część bagaży i prawie cała kasa wyprawy. Kolejne tratwy wodowaliśmy więc bardzo ostrożnie. W końcu odbiliśmy od brzegu.
    Co ciekawe - w trakcie dalszej części naszej podróży większa część uczestników pokonywała trudy wyprawy i unikała nieprzyjemnych niespodzianek. Wypadki można policzyć na palcach jednej ręki. Pewnego dnia jedna z tratw została dogoniona przez bobry. Kogoś obsrał łoś. Na biwaku krowy zjadły namioty z zawartością. Nic wielkiego.
    Cisza i spokój trwały do dnia, gdy dotarliśmy do Marsa.

cdn.
                Chomik "Bułka z Masłem" Kozłowski


Strona główna
Mydło  
16.01.2001