Strona g³ówna
Wywiady Sport 
¦WIÊTY DRÓB I PROBLEMY WSZECH¦WIATA

    Rozmawiam z najs³ynniejszym treserem kur, panem Gus³awem hrabi± "Du¿± Zup±" Rzeckim-Potockim.
Pele Ple Ple: Jak zaczyna³a siê pana przygoda z tresur±?
G. hr. "D. Z". Rz.-P.: To by³o dwadzie¶cia siedem lat temu. Na pierwsz± komuniê dosta³em rybki (pamiêtam jak dzi¶: homoseksualna parka mieczyków). Niestety nie dosta³em akwarium, a moich rodziców nie by³o staæ na tak drogi zakup. Musia³em nauczyæ rybki oddychaæ tlenem zawartym w powietrzu.
P. P. P.: I co uda³o siê?
G…: Prawie. Jedna rybka oddycha³a bez problemów, a druga…
P.P.P.: Zdech³a?
G…: Nie, przeewoluowa³a w papugê.
P.P.P.: To wspania³e. I co dalej?
G…: Nauczy³em papugê opiekowaæ siê mieczykiem. Po tygodniu sama chodzi³a do sklepu zoologicznego i kupowa³a pokarm dla rybek. I to by³ pocz±tek katastrofy.
P.P.P.: Co siê sta³o?
G…: Jaka¶ k³ótnia, jak to w ma³¿eñstwie. Co tu du¿o kryæ, mieczyk-papuga zacz±³ znacznie przewa¿aæ cywilizacyjnie nad mieczykiem-rybk±. Którego¶ dnia papuga kupi³a pó³ kilo ¿elatyny i nazajutrz mieli¶my rybkê w galarecie.
P.P.P.: A Papuga? [kura]
G…: Uciek³a. S³ysza³em, ¿e ewoluowa³a dalej. Podobno nawet zosta³a ministrem.
P.P.P.: Czyli o krok od naczelnych! To prawdziwy sukces.
G…: To prawda. Postanowi³em rozwijaæ swoje umiejêtno¶ci treserskie. Poszed³em na Uniwersytet. Nie ma tam wprawdzie wydzia³u tresury, ale skupi³em siê na obserwowaniu kadry i w ten sposób doszed³em do pewnych wyników.
P.P.P.: Jakie by³o pana najbardziej spektakularne przedsiêwziêcie?
G…: Kilka lat temu na zlecenie pewnej niemieckiej firmy tresowa³em trzydzie¶ci tysiêcy lemingów. Spadaj±c ze ska³y do morza mia³y u³o¿yæ siê w napis reklamowy. Praca by³a naprawdê fascynuj±ca. Lemingi okaza³y siê wspania³ymi partnerami. Nie zaprzyja¼ni³em siê z ¿adnym tylko dlatego, ¿e wiedzia³em, jaki koniec je czeka. Niestety, kiedy robota by³a skoñczona w Niemczech wesz³a ustawa o zmianie ortografii i ca³a tresura posz³a na marne. Jeden leming powiedzia³ mi, ¿e ma jeszcze jeden powód do pope³nienia samobójstwa. Pyta³ siê nawet, czy nie chcê siê do nich do³±czyæ.
P.P.P.: Pyta³? Powiedzia³? Czy umie rozmawiaæ pan ze zwierzêtami?
G…: Nie ze wszystkimi. Na przyk³ad rosomaki s± dosyæ gburowate. Maj± stanowczo zawy¿on± samoocenê. Nie da siê rozmawiaæ z kim¶, kto uwa¿a, ¿e jest m±drzejszy od ca³ego ¶wiata. To samo koniki morskie i hiszpañskie muchy. Ale na przyk³ad drób to wspaniali kumple i straszne gadu³y.
P.P.P.: Czy w tym nale¿y upatrywaæ ¼róde³ pana obecnej profesji?
G…: Kury fascynowa³y mnie od dawna. Pamiêtam nawet, ¿e ¿a³owa³em, kiedy moja pierwsza rybka zamieni³a siê w papugê, a nie w kurê. Nie wiem, czym t³umaczyæ tê fascynacjê. Mo¿e w poprzednim wcieleniu by³em kur±…
P.P.P.: Raczej kogutem, hehe. Ale powa¿nie: Na czym polega tresura kury?
G…: Przede wszystkim kura musi byæ doskona³a kondycyjnie. Pobudka o szóstej rano, niskokaloryczne ¶niadanko i jogging. Biegamy jakie¶ sze¶æ siedem kilometrów po osiedlu.
P.P.P.: To musi byæ wspania³y widok, pan w dresie, a naoko³o dwa tuziny kur.
G…: Jeszcze lepiej jest, kiedy idziemy razem na basen.
P.P.P.: Jogging, basen… widzê, ¿e po¶wiêca pan du¿o czasu swoim podopiecznym.
G…: Nie mogê powiedzieæ, ¿ebym ich zaniedbywa³. W soboty chodzimy nawet razem do teatru, albo do kina.
P.P.P.: Jasne, po ciê¿kim tygodniu pracy potrzebny jest relaks.
G…: Chodzi raczej o sprawy ambicjonalne. Zale¿y mi na tym, aby moje kury by³y bardziej kulturalne od graczy. Nie jest to z regu³y trudne do osi±gniêcia.
P.P.P.: Rozumiem, ¿e w tej sytuacji rodzi siê pewna niæ porozumienia pomiêdzy panem i pañskimi kurami. Nadchodzi jednak moment, kiedy musicie siê rozstaæ. Jak pan znosi mecz? Przecie¿ podczas ka¿dego traci pan dwójkê podopiecznych.
G…: Oczywi¶cie s± to ciê¿kie dla nas wszystkich chwile. Od samego pocz±tku nie ukrywam przed kurami do czego maj± s³u¿yæ. Czêsto rozmawiamy wieczorami o ¶mierci, ¿yciu wiecznym, krwio¿erczym show businessie i s³u¿bie spo³ecznej. Kury odnosz± siê ze zrozumieniem do zasad gry. Zdecydowana wiêkszo¶æ z nich woli ¶mieræ w ¶wiat³ach reflektorów, ni¿ pod anonimowym rze¼nickim no¿em. Zgadzamy siê równie¿ co do tego, ¿e ten jeden b³ysk, przys³owiowe piêtna¶cie minut, które otrzymuje wcze¶niej czy pó¼niej ka¿da tresowana przez mnie kura, jest lepsze i przede wszystkim bardziej szczere od powolnego konania, które dzisiejsza kultura masowa funduje ka¿dej gwiazdce, czyni±c z niej ofiarê jej w³asnej, sztucznie nadmuchanej s³awy.
P.P.P.: Poruszy³ pan tu wa¿n± kwestiê: kury, a s³awa.
G…: Oczywi¶cie s³awa kur jest bezinteresowna, tak jak s³awa niegdysiejszych gladiatorów. Kura nie zabiega o s³awê. Ona po prostu jest. Wkracza na boisko i prze¿ywa najintensywniejsz± godzinê swojego ¿ycia. To rusza ludzi. Wiêkszo¶æ kibiców, a tak¿e graczy nigdy nie do¶wiadczy j±dra egzystencji z tak± si³±, z jak± do¶wiadcza tego kura frun±ca niemal nad boiskiem. Tym zapewne mo¿na t³umaczyæ uwielbienie, jakim otaczane s± kury.
P.P.P.: Mówi tu pan wielkie s³owa o egzystencji, do¶wiadczeniu, prawdzie. Kto¶ móg³by pomy¶leæ, ¿e rozmawiamy o tysi±cleciu martyrologii narodu polskiego. Tymczasem rzeczywisto¶æ jest okrutna: gra w dwie kury polega na tym, ¿e blisko dwa tuziny oprychów zagania nieszczêsny drób na ¶mieræ, przy czym t³umy szalej±, a wysokonomina³owy szelest zasila dewizowe konta prezesów.
G…: Pope³nia pan podstawowy b³±d, który zreszt± czêsto jest udzia³em komentatorów i teoretyków tej gry. Patrzy pan mianowicie na wszystko od strony cz³owieka. Cz³owiek jest oczywi¶cie wa¿ny, to on wymy¶li³ regu³y, wed³ug których gra mo¿e rzeczywi¶cie wygl±daæ tak, jak to pan opisa³. Jest jednak jeszcze kura, która ma swoje priorytety, swoje zasady, swoj± moralno¶æ, zazwyczaj silniejsz± i bardziej humanitarn± ni¿ moralno¶æ graczy, kibiców, nie mówi±c o  dzia³aczach.
P.P.P.: Móg³by pan rozwin±æ tê frapuj±c± my¶l?
G…: Proszê pana, czy zastanawia³ siê pan kiedykolwiek, dlaczego kura biega? Ka¿± jej, brzmi prawdopodobna odpowied¼. Zmuszaj± j± do tego, to jasne. Ale kura wie, ¿e w koñcu umrze - dlaczego nie jest jej wszystko jedno, czy umrze za piêæ minut, czy za godzinê? Mog³aby oszczêdziæ sobie trudu, poddaæ siê, przestaæ biegaæ tu¿ po kurantach rozpoczynaj±cych mecz. Nie robi tego jednak. Daje z siebie wszystko. Kura wie, ¿e oto ma ostatni± szansê dokonania czego¶ wielkiego. Chce tego dokonaæ. Chce byæ beznadziejnie heroiczna. Biega do koñca, bo tego wymaga od niej jej katechizm. Tego siê nie da zakontraktowaæ ludzkimi zasadami gry. To kura ma wpojone od kolebki. Kura jest ideowym spadkobierc± wszystkich uciskanych ras i narodów, które w imiê honoru i wyznawanych przez siebie zasad, mimo mia¿d¿±cej przewagi ciemiê¿yciela podnosz± g³owê i walcz± do nieuniknionego koñca. Ka¿da tresowana przeze mnie kura jest istot± wspó³cierpi±c± z Kosmosem.
P.P.P.: K³adzie rêkê na piersi i intonuje Rotê.
G…: Inny przyk³ad: gdy jedna z dru¿yn uzyskuje satysfakcjonuj±cy wynik, czêsto zaczyna graæ na zw³okê. Polega to na tym, ¿e gania siê kurê w kó³ko chc±c doprowadziæ do jej rych³ego zgonu tak, aby mecz zakoñczy³ siê jak najszybciej. Typowo ludzkie kunktatorstwo. Cz³owiekowi chodzi o wynik, czyli o pieni±dze. Nie interesuje go szlachetna rywalizacja, która odtwarza mityczn± walkê herosów u pocz±tków ¶wiata. Zasady olimpijskie zosta³y ju¿ dawno pogrzebane przez organizacje, które powo³ano do tego, by je pielêgnowa³y. W tej sytuacji, tak haniebnej dla rzekomo najwy¿szej formy bytu, jedyn± istot± zachowuj±c± czyste sumienie pozostaje kura. Wyrywa siê z krêgu osaczaj±cej ja kunktatorskiej dru¿yny i pêdzi do bramki, by wynik uleg³ zmianie. Kura graj±c do koñca wymusza równie¿ po¶wiêcenie graczy. To jej twardy krêgos³up moralny, a nie sprawno¶æ zawodników, wszêdobylska telewizja, czy nalane gêby oficjeli sprawia, ¿e dwie kury s± gr± porywaj±c±.
P.P.P.: Z tego, co pan powiedzia³ wynika, ¿e kura ma szanse decydowania o wyniku meczu. Czy nie jest to sytuacja korupcjogenna?
G…: To co pan mówi to ohydna potwarz rzucona na ca³y szlachetny gatunek kur. Mo¿na przekupiæ ka¿dego: zawodników, dzia³aczy, sêdziego, nawet mnie; tylko kury s± nieprzekupne. Co z tego, ¿e sprzedadz± siê zawodnicy, czy arbiter. Wynik meczu nie zale¿y od nich. To kura, dziêki swojej przyrodzonej sprawiedliwo¶ci, dziêki wspó³czuciu, dziêki mi³o¶ci wreszcie, sprawia, ¿e ta gra jest wolna od plagi przekupstwa. Dwie kury to bodaj ostatnia niepokalana wysepka na brudnej mapie dzisiejszego sportu. Je¿eli komukolwiek to zawdziêczamy, to tylko kurom, ich po¶wiêceniu, ich odwadze… ich ¶wiêto¶ci.
P.P.P.: Na koniec, niech pan siê zwierzy naszym s³uchaczom ze swoich marzeñ.
G…: Mam tylko jedno marzenie, ale nie wiem, czy jestem jego godny. Chcia³bym kiedy¶ wybiec jako kura na boisko, uciekaæ przed goni±cymi mnie zawodnikami, ale tak naprawdê biec po powszechn± szczê¶liwo¶æ, pokój, mi³o¶æ, poszanowanie cz³owieka przez cz³owieka i kury przez resztê ¶wiata, biec do koñca, do najpiêkniejszej z mo¿liwych ¶mierci, biec nie dla siebie, a dla przysz³ych pokoleñ tak, jak robi to ka¿da wytresowana przeze mnie kura.
P.P.P.: Amen.


Strona g³ówna
Wywiady Sport 
16.01.2001