Strona główna
Wywiad Sport 
Wywiad z Jean-Paul Second'em

     Pele Ple Ple: Wydawałoby się, że zima nie sprzyja imprezom sportowym. Kolarz marznie w nos, siłacz wstydzi się pokazywać muskuły pokryte gęsią skórką, biegacz przez płotki musi uważać, by do metalowych barierek nie dotknąć językiem. Jednym słowem - sezon ogórkowy przygruntowy, bo przymrozki. Jednak okres ten pewnej grupie prawdziwych zapaleńców wydaje się być idealny dla sportowego współzawodnictwa. Kiedyś stanowili ledwie garstkę, dziś - są ich miliony. Tak narodziła się Olimpiada Salezjańska. Porozmawiam z jej głównym organizatorem, który z wrodzonej skromności przyjął tajemniczy pseudonim: Jean-Paul Second. Pierwsze pytanie, jakie kieruję do - no właśnie! Jak się do pana zwracać: prezesie, trenerze, wodzu, a może eminencjo fluorescencjo?
JPS: Cieszę się, że zauważył pan mój klubowy dres.
PPP: Jest wspaniały: te wszystkie zdobienia i drogocenne kamienie. Czy ten pastorał nie jest aby za ciężki?
JPS: Jest, ale taki powinien być pastorał: ciężki, długi, ze szpiczastymi, złotymi ozdobami. Doskonały do walki w ringu. Ale ciągle nie odpowiedziałem na pana pytanie - proszę się do mnie zwracać per prezesie trenerze wodzu eminencjo fluorescencjo. Tak będzie najprościej i nikt się nie obrazi.
PPP: Rozumiem. Przed chwilą prezes wódz eminencja fluorescencja wspomniał ring. Czy mam rozumieć, że prezes wódz eminencja fluorescencja jest sędzią ringowym?
JPS: Niezupełnie. Najczęściej sędziuję, ale czasem, gdy walka jest naprawdę gorąca - sam wkraczam do akcji!!!
PPP: Jak to?
JPS: Robię tak, i tak, i tak, i na odlew... (wymachuje pastorałem, zasapuje się).
PPP: Czy regulamin pozwala sędziemu na taką ingerencję?
JPS: Mam specjalne uprawnienia: czepek z żółtym paskiem. Dzięki niemu mogę sobie na wiele pozwolić. Poza tym - jestem nieomylny... chciałem powiedzieć: niezbyt silny. Bez pastorału wielu młodych, silnych, wyposzczonych, żylastych zakonników z łatwością mogłoby mnie powalić. A tak - szanse wyrównują się!
PPP: Interesujące. Impreza sportowa, która odbywa się w tak nietypowym miesiącu - listopadzie - nosi nazwę Olimpiada Salezjańska. Szybkie pytanko: dlaczego salezjańska, dlaczego w listopadzie i dlaczego w Pułtusku?
JPS: Nazwa przyszła mi do głowy w kąpieli. Właściwie to nie znaczy nic - taka zbitka sylab, gra słów. Słyszał pan o Monty Pythonie? Chciałem, żeby nazwa olimpiady powstała w podobny sposób. Pułtusk to miasto nieograniczonych możliwości. Miasto przyszłości. Miasto niesłychanych perspektyw. Malowniczo położone, nazywane jest przez miliony odwiedzających je turystów Wenecją północnego-wschodu lub Radomiem Europy Środkowej. A dlaczego w listopadzie? Ten miesiąc wbrew pozorom doskonale nadaje się na olimpiadę, na promocję sportu masowego. Tylko w dwa dni - 1 i 11 listopada - zupełnie oddolnie powstała inicjatywa uprawiania dwóch dyscyplin sportowych: rugby i rzutu młotem... tzn. chciałem powiedzieć: w młota. Uznałem, że nie wiele potrzeba, by ten zbiorowy pęd do sportu odpowiednio nakierować i zorganizować. Tak też zrobiłem. Aha - nie wolno także zapominać, że organizacja takiej imprezy pociąga niemałe koszty, a przecież listopad jest miesiącem oszczędzania.
PPP: Czy aura nie przeszkadza w uprawianiu sportu?
JPS: Można się przyzwyczaić. Najlepiej jednak nosić okulary przeciwsłoneczne lub po prostu unikać patrzenia do góry. Niektórzy stosują płyn Lugola, ale takie farmakologiczne wspomaganie może zostać wykryte w próbkach moczu.
PPP: Nie mówię o aurze wokół głowy prezesa trenera wodza eminencji fluorescencji. Chodziło mi raczej o pogodę.
JPS: Olimpiada Salezjańska odbywa się w sobotę - wtedy zawsze jest pogoda, bo Matka Boska pieluszki suszyła. Poza tym - tylko zawody w rzucie do młota i rugby odbywają się na powietrzu. Reszta dyscyplin uprawiana jest w hali.
PPP: No właśnie: jakie dyscypliny sportowe rozgrywane są podczas olimpiady?
JPS: Jest ich tak wiele, że wspomnę tylko te, które sam wyczynowo uprawiam: wspinanie na ambonę z przeszkodami, spowiedź w stylu grzbietowym, bieg kelnerów...
PPP: Bieg kelnerów?
JPS: No z tacą. To moja ulubiona konkurencja. Niestety - najprawdopodobniej zostanie niedługo wyłączona z programu imprezy. Chodzi o doping. Dobroczyńców dopinguje się ostrą chemią, żeby datki były jak najwyższe, i w ten sposób winduje się wyniki na niebotyczne poziomy, nieosiągalne dla zwykłych duchownych.
PPP: Ha! Już drugi nasza rozmowa dotyka problemu dopingu. Czyżby Olimpiadę Salezjańską dopadł rak komercyjnego sportu?
JPS: Tak, ale pracujemy nad wyeliminowaniem tego problemu i mamy już pewne osiągnięcia: na przykład w kazaniu na dochodzenie i biegu w workach pokutnych wprowadzone zostaną wyłącznie oceny za wartości artystyczne.
PPP: Wspaniała inicjatywa! Chciałem jeszcze zapytać o kategorie w poszczególnych dyscyplinach - w sportach walki musza istnieć jakieś wagi lub klasy wiekowe...
JPS: Uznałem, że najważniejszy jest porządek i hierarchia. Dlatego w poszczególnych dyscyplinach rywalizują prymasi, arcybiskupi, biskupi (najczęściej pokropek pastorałem), biskupi polowi (strzelanie po pijanemu do organisty), biskupi ordynariusze (kazaniach na dochodzenie), biskupi pomocniczy (piłka nożna i popularna gra polegająca na niszczeniu obuwia pod nazwą "nowe nie deptane"), dziekani, proboszcze ciężcy (podnoszenie monstrancji), proboszcze lekkopółciężcy, proboszcze młodzi, plebani (dziesięciobój... tzn. dekalog nowoczesny), księża, zakonnicy, zakonnice....
PPP: Ach - jednak pojawia się jakaś kategoria dla kobiet!
JPP: Tak! Ale siostry same zdecydowały, że ograniczą ilość konkurencji i walczyć będą jedynie w żonglerce różańcem i wyczynowym paleniu kadzidła na czas...
PPP: Czyżby nie nadawały się do sportu?
JPS: O tym mówi nasz Stary Regulamin. Podobnie jest z czarnymi - mam na myśli duchownych o ciemnym kolorze skóry, który nie jest wynikiem plażowania w Tunezji czy siedzenia w solarium. Stary Regulamin dokładnie precyzuje jaki sport może uprawiać czarnuch w koloratce. Praktycznie odpadają wszelkie konkurencje siłowe, zręcznościowe, długodystansowe, sprinty i gry intelektualne. Podobnie jak z używaniem pastorału przez sędziego - chodzi tu o wyrównanie szans. Sport musi być fair i nie można dopuścić do nagannej supremacji Murzyniaków w żadnej dziedzinie kościelnego życia.
PPP: Wśród sportów wspomniany został futbol. Dlaczego ta chaotyczna i nudna zabawa dla zniewieściałych południowców cieszy się zainteresowaniem duchownych?
JPS: Piłka nożna stała się dziś prawdziwym misterium. Mecz zaczyna się od modlitwy, potem przeklina się przeciwników, całuje się medaliki i święte obrazki wypożyczone z klasztorów i sanktuariów, a następnie przemycone na płytę boiska. Po strzeleniu gola ksiądz może podwinąwszy sutannę pobiec pobłogosławić tłumy, paść na kolana, ucałować murawę, ściskać się z kolegami z drużyny w mistycznej ekstazie...
PPP: Rzeczywiście. Futbol światowy wyraźnie staje się sportem adresowanym do religijnie nieobojętnych fanów... Mam ostatnie pytanie. Jak to możliwe, że te niezliczone konkurencje mogą rozegrać się jednego dnia pod jednym dachem?
JPS: To proste. Wszystkie zawody odbywają się jednocześnie. Gdy sekwencja i rytm jest odpowiedni, zagrają organy, a widownia zaśpiewa psalm responsoryjny - wtedy dopiero wychodzi najprawdziwsze wielkie widowisko sportowe najwyższej klasy!!!
FIN


Strona główna
Wywiad Sport 
16.01.2001