Strona główna
Wywiad Sport 
Wywiad z sędzią kota halowego - Scottem Plaskotą

- przeprowadza Pele Ple Ple

Pele Ple Ple: Jak wszyscy sędziowie kota halowego jesteś Szkotem?
Scott Plaskota: Tak, misiu.
PPP: Ehm. Jednak doskonale mówisz po polsku...
SP: Wcześniej byłem Polakiem.
PPP: Jak to? Zmieniłeś obywatelstwo?
SP: Nie... Nie rozumiemy się. Być Szkotem to coś więcej niż paszport, przyzwoita opieka socjalna i głosowanie na umiarkowaną lewicę. Szkockość to pewien światopogląd, to filozofia życiowa.
PPP: Rozumiem. Chodzi o oszczędność, picie Whisky i wrzeszczenie na stadionach.
SP: Raczej o gadanie od rzeczy, picie Whisky i chodzenie w sukienkach. Masz bardzo ładne oczy, wiesz...
PPP: Jaaaa, taak.... Hmm. Czy wszyscy sędziowie kota halowego chodzą w sukienkach?
SP: Niestety - tradycja upada. Dziś młodzi, zmanierowani sędziowie nie traktują swych obowiązków zbyt poważnie. Coraz rzadziej widuje się sędziego w sukience, zastępują ją minispódniczki lub spodnie-ogrodniczki z wycięciem z tyłu...
PPP: Ale czy strój ma rzeczywiście takie znaczenie? Przecież sędzia podczas spotkania znajduje się poza halą, gdzie odbywa się cały mecz!
SP: To nie zmienia faktu, że to właśnie sędzia jest najważniejszą postacią całego wydarzenia. W końcu to on decyduje o wyniku spotkania.
PPP: Rozumiem - kamery, komputery, taśma w zwolnionym tempie...
SP: Raczej doświadczenie i intuicja. Tak, kamera przydaje się sędziemu, bo takie siedzenie w skodzie na parkingu pod halą sportową jest strasznie nudne, szczególnie jak nic ciekawego nie ma w radiu. Mam bardzo piękne radio, może się umówimy na przejażdżkę? [kot]
PPP: Najpierw wywiad. A więc sędzia nie musi oglądać meczu?
SP: Sędzia nie może oglądać meczu.
PPP: To po co kamera?
SP: Sędzia ma kamerę i filmuje sobie przechodniów. Czasem można w ten sposób poznać naprawdę fajnych chłopaków...
PPP: Tak. Świetnie. Jak sędzia określa werdykt?
SP: Wychyla się z pojazdu i krzyczy: "Piętnaście do jaja!".
PPP: Dlaczego piętnaście?
SP: To tradycja. Trzeba pamiętać, że sport niesie ze sobą wiele wartości, a nie tylko prymitywną rywalizację atletów z przerostem ambicji i muskułów. A ty masz piękną sylwetkę...
PPP: Jassssne. Nie dotykaj. No. Wróćmy do wywiadu. Kot halowy to chyba najmniej widowiskowa dyscyplina sportu?
SP: To prawda. Ambicją twórców tej gry było stworzenie sportu dla amatorów. Żadnej kasy, kupowania meczów, komerchy. Spotkania odbywają się w dużej konspiracji. Najczęściej mecze w kota organizowane są w koszarach wojskowych lub szkołach - łatwiej tam o infrastrukturę, jak i zawodników. Skład drużyn jest zwykle ustalony z  góry, kibicom podaje się jakieś mylne informacje, lekarze i masażyści po szamotaninie zostają zamknięci w szatni, a sędzia tradycyjnie dowiaduje się o wszystkim ostatni.
PPP: Wspaniale! Zupełnie nowe podejście do szlachetnej rywalizacji sportowej. Czy kot halowy jest dyscypliną popularną?
SP: Ależ tak! Szczególnie modny staje się teraz w Europie Środkowej - w Polsce i na Węgrzech.
PPP: Och! Dlaczego akurat te dwa kraje tak łatwo przyjmują nowy sport?
SP: Wiadomo: Polak/Węgier dwa baranki: udo czapli, dom bez klamki.
PPP: A więc znowu tradycja!
SP: Tak!
PPP: Na koniec - może wiesz, jak po węgiersku brzmi sentencja wyniku spotkania?
SP: Oczywiście - jestem w końcu sędzią międzynarodowym. Na koniec meczu sędzia krzyczy: "Keczkemet kyszkun halasz Dżjor!".
PPP: Wspaniały akcent! A co to znaczy?
SP: "Twoje uda są jak..."
(odgłosy szarpaniny, kilka tępych uderzeń)
SP: Ech ci dziennikarze: ani poczucia humoru, ani refleksu, ani wytrzymałości.

FIN

Strona główna
Wywiad Sport 
16.01.2001