10



DZIS:
HIT SEZONU:
GRA "ZOSTAN IDOLEM"



WSTEPNIAK
Minelo lato i czas wakacyjnych szalenstw. Nie ma sie jednak czym przejmowac - jesien z szalenstwami codziennego zycia tez ma swoj urok. Szczegolnie, jesli sie jest idolem mlodziezy lub chociaz redaktorem poczytnego czasopisma, majacym aspiracje zdobyc WLADZE NAD SWIATEM I PRZYLEGLOSCIAMI, taplac sie w bogactwie, szampanie i takich tam.
Teraz jednak nastal czas refleksji - przed Toba, czytelniku, dziesiaty numer naszego, cieszacego sie nieslabnaca popularnoscia pisemka. Ogolnie jestesmy zadowoleni z roboty, jaka wykonalismy - blyskotliwosc, aktualnosc tematow, fachowa praca reporterow - krotko mowiac: stoimy silnie na nogach. Obydwu. Zabawa jest niezla, a poniewaz ciagle narzekalas, czytelniczko, ze "Sloneczni" sa w porzadku, tylko objetosc jest nie wystarczajaca, spelniamy Twoje zyczenie. Od dzis gazetka grubsza o 0,2 milimetra.
Nieslusznie zarzuca sie nam infantylizm, brak kontaktu z czytelnikami, przynudzanie i wykorzystywanie wypowiedzi osob znanych bez ich zgody. W redakcji jestesmy oburzeni - brak kontaktu? Kontakt mamy i to w polowie przypadkow osobisty, przy kolportazu... Dzieki temu mozemy liczyc na szacunek naszych czytelnikow, szczerze zadowolonych z naszej pracy. Oto garsc swobodnych wypowiedzi, zebranych po naszym ostatnim, jakze udanym numerze:
"[...] Jestescie zbyt napastliwi w stosunku do mlodziezy [...] Zachowujecie sie, jakbyscie wszystko wiedzieli najlepiej [...] Poza tym uwazam, ze jest za duzo poradnikow." To powiedzial nam niejaki W. Drath. Pierwsze dwa zdania bierzemy za dobra monete, serdecznie dziekujemy i pozdrawiamy. Co do poradnikow to, drogi panie Wojtku, obiecujemy poprawe. Mniej poradnikow, wiecej gier planszowych, wycinanek i relacji z dalekich podrozy.
"[...] Dostalem jakis wyjatkowo nieczytelny numer." W. Pietka. Stanowczo protestujemy. Numer jest nieczytelny z powodow technicznych. Merytorycznie jest poprawny i powinien byc zrozumialy dla kazdego.
"[...] To nic ciekawego was obserwowac: trzech facetow siedzi i smieje sie z tego, co sami napisali [...] Poza tym popieracie dmuchanie zab takim o" J.Domska. Coz. Na przyszlosc do wspolpracy przy pisaniu "Slonecznych" uzyjemy wolontariuszy. Chcielibysmy takze oswiadczyc, ze nigdy i pod zadnymi aluzjami nie probowalismy przemycac zadnych tresci wymierzonych przeciwko zabom, czy innym plazom. Natomiast podsmiewamy sie troche z Czechow - oni tak zabawnie gadaja...
Boguslaw Kaczynski zbulwersowal sie, ze nie znalazla sie jego wypowiedz w naszej ostatniej sondzie i powiedzial:

Tyle zarzutow, propozycji i zyczen. Mamy nadzieje zyskalismy troche na wiarygodnosci i teraz wiecej osob bedzie moglo uwierzyc w mozliwosci wolnej prasy. Uwierzyc tak, jak uwierzyl nam nie byle kto, ale sam BARTEK YACHYMEK. Oto fragment jego listu, ktory niedawno odnalezlismy wsrod naszej przebogatej redakcyjnej korespondencji (dziekujemy wszystkim za wakacyjne pocztowki!!!):
"Droga Redakcjo! Wlasnie przyplynelismy do Drucianej Gnidy. Jest tu swietnie! Chcialem sobie zrobic fryzure jak radziliscie ale zamiast fragmentow napisanych kursywa wycialem te tlustym drukiem i teraz wszyscy sie ze mnie smieja. No ale do rzeczy. Nazwa miejscowosci do ktorej dotarlismy budzi w nas gleboki niesmak. To skandal! Druciana Gnida to jawna kpina z wszelkich wartosci! Jako wasz staly czytelnik wiem, ze zawsze staliscie na strazy moralnosci i dobrego smaku. Dlatego wierze, ze i tym razem nie zawiedziecie. Niecierpliwie czekam na wasza interwencje w celu zmiany tej ohydnej nazwy." Jak zwykle nie zawiedlismy. Postawilismy MSW ultimatum: albo zmiana nazwy, albo Bogus Kaczynski wystapi w swoim nastepnym programie telewizyjnym nago. Podzialalo i po zacietych rokowaniach wypracowalismy kompromis, czyli zmiane jednej litery i obciecie dwu. Teraz Druciana Gnida nazywa sie Ruciane-Nida (patrz fot.). My - idole mass mediow zawsze sie jakos dogadamy.
fot
Fot.1.
Tyle retrospekcji, interwencji i proktologi. Przyjemnej konsumpcji naszego pisma zyczy wraz z cala redakcja

Jezozwierz



Spis tresci:
  • Super Yachi
  • Zostan Idolem
  • Dekompresje muzyczne
  • Kacik filmowy
  • Rubryka dla Boulique'a
  • Poczta
  • Koniec Idola (UFF)
  • Komiks



  • SUPER YACHI
    SUPER YACHI!!!
    SENSACJA - BOZYSZCZE TLUMOW SAMO ZJADA KANAPKI!!!

    Otwieram gazete - Bartek Yachymek. Wlaczam TV - Bartek Yachymek. Wychodze na ulice - na bilbordach Majkel Dzekson i Bartek Yachymek. W radio - uff! Warszawska Jesien. Bartek Yachymek to niewatpliwie najnowsze bozyszcze tlumow i pupil massmediow. Nawet w radiu kiedys beda musieli przerwac rzepolenie, a wtedy...
    Kim jest ten czlowiek? Najpierw tytulem wstepu - jego wymiary: 186-91-86-92 wew. 450. Dzwonie. Oczywiscie niebingo. Numer zablokowany, aby fani nie zdezorganizowali Bartkowi zycia prywatnego. Aby uzyskac polaczenie, korzystam z kanalow dyplomatycznych. I, juz po chwili...:
    Bartek Yachymek: Slucham?
    Jorge Luis Borges: Czesc, Bartek! Tu "Sloneczni Zbiorka"! Czy mozesz udzielic nam krotkiego telefonicznego wywiadu? Kim jestes, jak zostales idolem, jakie masz hobby, jaki znak zodiaku, twoja pierwsza milosc, jaki...
    B.Y.: Wiesz, Jorge, ja raczej stronie od prasy...
    J.L.B.: Rozumiem. Taki element imidzu. W takim razie przeprowadz wywiad sam ze soba.

    B.Y.: A, to z checia!
    Drogi Bartku, na sam poczatek, czy mozesz powiedziec cos o sobie?
    B.Y.: Moje wymiary to 186-91-86-92...
    B.Y.: ...wewnetrzny 450!
    B.Y.: Och! Nie chcialem tego mowic!
    B.Y.: Jestes chyba zbyt skromny!?
    B.Y.: Nie chce byc, jak inni idole! Nie chce, by woda ognista uderzyla mi do glowy (bum!).
    Bartek Yachymek

    B.Y.: Och! To z pewnoscia Ci nie grozi. Ale powiedz: jak zostales idolem?
    B.Y.: Wiesz, najwazniejsze, to miec to cos. Ja mam nawet dwa. Jedno schowalem na pozniej.
    B.Y.: Och! Czyli juz dzisiaj planujesz wielkie kambek!
    B.Y.: Nie mow ciagle: "Och!". A w sprawie kambeku - jesli chcesz na powaznie bawic sie w bycie idolem, musisz przewidywac sytuacje na pare ruchow na przod. Ci, ktorzy tego nie zrozumieja, beda tylko chwilowymi gwiazdami, jak Peter von Buynoffsky albo Majkel Dzekson.
    B.Y.: Przeciez Majkel Dzekson jest krolem popu juz od paru ladnych lat!
    B.Y.: Chyba zartujesz? To nie on! Co kilka miesiecy podstawiaja kolejnego statyste. Dlatego za kazdym razem jest zupelnie inny. Prawdziwy Majkel Dzekson byl synem polskich kolejarzy, a ten obecny, to jakis tam ksiaze swiatlosci.
    B.Y.: No co ty! Skad to wiesz?
    B.Y.: U nas, w szolbiznesie, dowiadujemy sie o takich rzeczach natychmiast.
    B.Y.: Powiedz jeszcze: jak wielka role w wylansowaniu Ciebie na idola odegrala redakcja "Slonecznych-Zbiorka!"? Podobno 2/3 kartek, jakie dostali w ciagu ostatnich wakacji, to kartki od Ciebie?
    B.Y.: To smieszne! Wedlug mnie, to raczej ta gazeta probuje odcinac kupony od mojego sukcesu!
    B.Y.: Rozumiem. Powiedz jeszcze tylko o swoich planach na przyszlosc.
    B.Y.: Jak skoncze z Toba rozmawiac, to pojde do kuchni cos zjesc.
    B.Y.: To fantastyczne! Czyzby wladca pocztowek sam robil sobie kanapki?
    B.Y.: Sprawia mi to prawdziwa przyjemnosc!
    B.Y.: W takim razie zycze: smacznego! Dziekuje za wywiad. Wspaniale sie z Toba rozmawialo!

    P.S. Na specjalna prosbe ambasady Republiki Argentyny w Warszawie, wywiad z Bartkiem Yachymkiem probowal przeprowadzic Jorge Luis Borges (1904-1988).



    Zostan Idolem

    Teraz!
    Wlasnie tu!
    Na tej niesamowitej stronie!
    W tej niesamowitej gazetce!
    Niesamowita!
    Gra!
    Zostan IDOLEM!





    Dekompresje muzyczne
    SUPER MICKIE!!!
    SENSACJA - BOZYSZCZE TLUMOW SAMO ZJADA WIELBICIELI!!!

    Chej! To ja - Glosna Iga! Chcialam wlasnie dla was napisac kolejny piorunujacy artykul, tym razem o wysmienitej transylwanskiej kapeli "Deci Doamnavoastra vreti sa sinucideti azi?" grajacej zupelnie odjechane smarcknoisowe przerobki Debussy'ego, gdy zadzwonil telefon:

    Ja: Slucham?
    On:Glosna Iga? To ty? Tu Majkel Dzekson!
    Ja: Michael Jackson?
    M.Dz: No - krol popu, bozyszcze tlumow...
    Ja: A, juz pamietam.
    M.Dz: Sluchaj, moj pokoj jest oblezony przez fanow. Moze chcialabys przeprowadzic ze mna wywiad?
    Ja: Nie, wiesz, jestem zajeta...
    M.Dz: Oj prosze, chociaz dwa pytania!
    Ja: No, dobra. Niech ci bedzie... Ostatnio jadac autobusem czytalam przez ramie pewnej pani artykul o tobie. Artykul nosil tytul: "Ksiaze swiatlosci zstapil". Do tej pory myslalam, ze to miano przysluguje naszemu Panu i Zbawcy Jezusowi Chrystusowi, a tu taka niespodzianka! Jak to wytlumaczysz?
    M.Dz: Co to byla za gazeta?
    Ja: Chwile, dziubasku. To ja zadaje pytania. To byl "Teletydzien".
    M.Dz: No, coz. Nie wiem, kim jest Chrystus, ale to pewnie rowny gosc, skoro mial taka sama ksywe jak ja. Nie rozumiem, dlaczego teraz mnie tak nazywaja. Spytaj sie moich specow od reklamy. Moze chodzi o to, ze tak fajnie wygladam na teledyskach? Wiesz, latam i znikam... Poza tym zobacz, jak swietnie mowie po polsku. Tylko ksiaze swiatlosci potrafi mowic we wszystkich jezykach swiata.
    Ja: Nie kituj! Przeciez doskonale wiemy, ze jestes synem dwoch polskich kolejarzy!
    M.Dz: [...]! Fuck... Jak nie wierzysz, to spytaj sie moich specow od reklamy!
    Ja: Koniec wywiadu?
    M.Dz: Nie no, sory, spytaj mnie jeszcze o cos, prosze...
    Ja: Opowiem ci swoj niesamowity sen. Snilo mi sie, ze wychodzisz z hotelu. Fani szaleja i okrazaja cie. Wtedy zaczynasz rosnac. Jestes coraz wyzszy i wyzszy, az w koncu glowa ginie ci w chmurach. Fani sikaja z rozkoszy w majtki i wyrywaja sobie nawzajem wlosy w ekstazie, a ty schylasz sie, bierzesz garsc wielbicieli i zjadasz ich. Reszta krzyczy w stanie permanentnego orgazmu: Majkel, eat me, eat me too!

    M.Dz: No coz. Nie jest to wcale nadzwyczajny sen. Ja tez taki mialem. Zreszta planuje wykorzystac ten motyw podczas kolejnej trasy. Moi spece od reklamy uwazaja, ze to fajny pomysl.
    Ja: Coz. W takim razie - smacznego!

    Nie napisze wam dzis o tych zakreconych transylwancach. Moze innym razem. Swoja droga wkurza mnie, gdy idole dezorganizuja mi zycie prywatne.

    Glosna Iga



    SMROD Z HOLLYWOOD

    Kacik filmowy
    Dzis w inauguracyjnym Kaciku lista. Ale nie byle jaka, bo
    LISTA AKTOROW KTORZY ZASLUGUJA NA MIANO
    CZLOWIEKA-GUMY
    1. Jim Carrey - ten facet ma chyba gumowa twarz. Cale szczescie, ze nie musimy patrzec na reszte ciala. W zasadzie w ogole lepiej na niego nie patrzec.
    2. Krzysztof Zanussi - to wielka niespodzianka, bo Krzysiek nie jest przeciez aktorem. Za ta pomylke redakcja serdecznie przeprasza.
    3. Mel Gibson - tu chyba nic nie trzeba tlumaczyc. Ten koles ma nawet gumowe imie: Mellll! To niesamowite, do czego zdolni sa aktorzy, by znalezc sie na jakiejs liscie.

    Wiele osob moze byc zaskoczonych - gdzie jest Arnold Schwarzenegger, gdzie Arni? Odpowiedz jest prosta: Arnoldzik zostal zdyskwalifikowany, gdyz jest zbudowany nie z gumy, a z plastiku (pamietacie Terminatora II?). Czlowiek tak wyrachowany nie zasluguje nawet na to, by zajac drugie miejsce nieslusznie przyznane Krzychowi Zanussiemu, ktorego jeszcze raz najmocniej przepraszamy i pozdrawiamy (Zanussi wunscht bussi!!!).
    Kibel Fastro



    Rubryka Som Nam Boulique'a

    odcinek 1:
    Kanton

    W poprzednim odcinku Som Nam Boulique, zaskoczony przez mierzwe przeznaczenia, na wedrowke wyrusza; napotkany w sklepie rowerowym Musorgski cel wedrowki mu skwapliwie wyluszcza; "Dookola swiata? Mod, to jest wielkie !". Piorun go zabija, ten nowy sie budzi i pod przeslem nocy do Kantonu umyka.

    Pies Bazant, pomknawszy polami ryzowymi XVII-wieczna drezyna i uprzedziwszy bieg rzeczy, natknal sie na Wietnamczyka Som Nam Boulique'a w lewo idacego.
    Ho Chi Minh zarzekl: Niechaj nikt, kto szuka, widzi. Luis Bunuel, zarzuciwszy beret: "Kto nie rzuci wszech dobytek swego i strzepnawszy piany z ust swych znalezc nie idzie, niech bedzie potepiony".
    "Znajde Boulique'ow!" zakrzyknal Som Nam i wskoczywszy do rybiarni, zjadl rybe. Z nia grzybek Mun przesliznal sie niepostrzezenie obok sledziony.
    Kantonem przemknela grupa nowoczesnych rowerzystow, ktora w garniturach na wiec zrzeszenia grzebieniarzy przemknela. Cech ow trudni sie ostrzeniem miotel, grzebieni i szczotek do paznokci; rewolucje dokonywac wszak nalezy w kazdych warunkach. Tu cios w plecy otrzymasz polyskliwie wycyzelowana ksiazeczka Mao. Mowi sie tu i owdzie: "Przezuwaj ryz, a nadejdzie godzina", choc sa to informacje niepewne.
    Orientalny Kanton to mit. Miejscowe wladze, dbajac o utylitarnosc urbanistyczna, zburzyly dom rodziny Zdeng Wu. Pagoda o klepkach w stylu Mobius ustapi miejsca dworcowi a la Gropius, zwienczonemu nowoczesnym, dwupasmowym pasem startowym dla rowerow odrzutowych. Szukajac Boulique'ow, dom Zdeng Wu nawiedzil i herbate zaparzyl sam Nam Boulique. Zginal przygnieciony atmosfera wieczoru. Po zmartwychwstaniu drezyna umyka... C. D. N.



    Poczta
    czyli
    Z REDAKCYJNEGO KUBLA

    W ostatnim numerze "Sloneczni-Zbiorka!" ukazala sie krzyzowka. Niestety - okazalo sie, ze rozwiazanie jej przekracza wasze mozliwosci intelektualne. Nikt nie nadeslal poprawnej odpowiedzi. Z drugiej strony to dobrze, bo nagroda - komplet zaroodpornych rondli - po zacieklej walce, utonela w rzece.
    Serdecznie dziekujemy za pozdrowienia z wakacji. Wsrod nadawcow pocztowek z letnich wojazy wylosowalismy ofiare naszego jubileuszowego numeru (jeszcze raz goraco pozdrawiamy naszego nowego idola - trzymaj sie, Bartek!).
    Dzis mamy dla was jeszcze wiecej atrakcji. Po pierwsze - czy to nie wspaniale! - mozecie wyslac do nas pozdrowienia z okazji ukazania sie 10. numeru "Slonecznych-Zbiorka!". Oto wzor:
    Adres:

    Redakcja "Slonecznych-Zbiorka!"
    ul. Remi Szewska 16/60 (=0,266...)
    03-550 (= -547) Warszawa

    I tresc:

    Kochana Redakcjo!
    Od lat jestem jednym szeregu Waszych zagorzalych wielbicieli waszego pisma. Gdyby nie Wy, stracilibysmy rozeznanie w swiecie elit intelektualnych i pewnie wybralibysmy sobie jakis falszywych, pozalowania godnych idoli. Bardzo Was szanuje i pozdrawiam, szczegolnie z powodu 10. numeru gazety. Z tej okazji wysylam poczta 100 nowych zlotych na pokrycie kosztow jubileuszowej balangi. Niestety, obowiazki nie pozwalaja mi wyrwac sie z domu. Bawcie sie dobrze! Myslami bede z wami.
    (tu czytelny podpis, najlepiej drukowanymi literami, oraz wymiary i hobby)

    Druga atrakcja tego, jakze udanego, numeru jest rebus:
    Rebus
    Poniewaz swiadomie popelnilismy w nim kilka bledow, nagroda-niespodzianka zostala rozlosowana wsrod kolegium redakcyjnego. Niemniej, niecierpliwie czekamy na prawidlowe odpowiedzi i pozdrowienia. Wy tez jestescie cudowni!

    Jezozwierz




    Koniec Idola (UFF)

    Przychodzi taki moment, gdy idol ma dosc. "[...] sie!" mowi na poczatku kolejnego wywiadu i znika z zycia publicznego.
    Tak zniknie kiedys Majkel Dzekson, czy Bartek Yachymek, tak rozplynal sie w medialnym niebycie wykreowany niegdys przez nas Peter von Buynoffsky, tworca awangardowej poezji, a konkretnie jednego, ale za to powalajacego wiersza p. t.: "PUPAPUMEX". Po prostu - ktoregos dnia prestizowe brukowce przestaly drukowac jego zdjecia na okladkach, politycy nie chcieli juz umawiac sie z nim na randki, nastolatki zaczely sikac w majtki przed portretami innych idoli.
    Dlaczego tak sie dzieje? Pomyslalem, ze najlepiej na takie pytanie odpowie mi upadle bozyszcze. Nie dodzwonilem sie jednak do Petera von Buynoffsky. Tym razem nie dlatego, ze telefon byl zablokowany, aby fani nie zdezorganizowali zycia prywatnego... Nikt nie podnosil sluchawki. Postanowilem odszukac ex idola.
    Drzwi jego skromnego mieszkania (skromnosc byla jednym z elementow imidzu) otwiera mi zgrzybiala staruszka.
    - Jestem kustoszka izby pamieci Petera. - mowi.
    - A, to przepraszam, przyjde kiedy indziej.
    - Nie, niech pan wejdzie, tu dawno nikt nie zagladal...
    Wchodze. Kobieta oprowadza mnie po mieszkaniu.
    - Tu siadywal, tedy chadzal... - opowiada historie z zycia wziete - O! A tu, na tej aksamitnej poduszeczce... pioro, ktorym napisal TEN wiersz. - informuje kustoszka - i stolek na ktorym siedzial, gdy skreslil pierwsze slowa... "pupa... pu..mex" - wzruszenie odbiera jej glos. - Niestety! - dodaje groznie - nie mamy oryginalnej wersji arcydziela!!! Wykradly go te Hieny ze "Slonecznych - Zbiorka!"... To oni zniszczyli Petera! Korniszony!! [...]!!!
    Robi sie goraco. Wpisuje sie do ksiegi pamiatkowej i wychodze.
    Na klatce schodowej spotykam zarosnietego, poplamionego, ale wesolego Petera von.
    - Czesc Czewara! - Wola do mnie.
    - Salve Peter!
    - Jaki Peter?! Piotrek jestem!!! Chodz do baru. Na pierogi.
    Idziemy. W barze:
    - Jak ci Piotrze w nowej roli? - pytam ostroznie.
    - Genialnie! Wreszcie mam czas dla siebie! Bycie idolem to wykanczajaca robota.... Ciagle tylko panienki i panienki. Ble.
    - No dobra, a czy latwo bylo wrocic do normalnego zycia po tych hostessach, kadilakach i miliardach dolarow?
    - Wiesz... Pomogliscie mnie wylansowac, pomogliscie tez odwyknac od swiatel ramp, czy jak to sie tam mowi. Skorzystalem po prostu z gry: "zostan idolem", ktora wydrukowaliscie w dziesiatym numerze z ta roznica, ze startowalem z mety, kiedy spotykalem zabe, mijalem ja obojetnie, jeza - usmiechalem sie glupkowato, Bogusia Kaczynskiego - straszylem go MSW, a kiedy nadzialem sie na Papieza, przezywalem go : "listonosz, listonosz!", on wtedy do mnie: "kto sie przezywa, sam sie tak nazywa" i tak zostalem doreczycielem pocztowym.
    - Fantastycznie. Czy dostane od ciebie w zwiazku z tym autograf?
    - Co ty, to juz minelo... Mam wstret do autografow. Moge ci dac najwyzej stempelek.
    - O kurcze!
    - Pa!

    To pisalem ja, Ge Czewara.




    Komiks
    Komiks



    Powrot do strony glownej