Strona główna
Sport Kultura i nauka 
ŻYCIE I ŚMIERĆ ADAMA MAŁYSZA - raport ze stanu badań

Pewnego dnia wyszedłem z domu. Spodziewałem się ujrzeć te same ulice i tych samych ludzi. Jednakoż: jaka odmiana, jaki splendor, jaki szyk! Ludzie uśmiechnięci! Niewyspani, ale umyci! Stłoczeni, ale zachwyceni! Ściskają się, obejmują, podrzucają do góry, przymilnie merdają za policzki. Poklepują po plecach! Całują się w usta bez względu na wiek, płeć i status majątkowy. Na ustach wszystkich tylko jedno słowo (poza karminem i burgundem szminek wszelakich): Małysz.

Na przystankach autobusowych, tramwajowych i stacjach metra
W autobusach, tramwajach i metrze
w biurach i urzędach
w poczekalniach biur i urzędów
w szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach
w technikach zawodowych i zawodówkach
na wyższych uczelniach państwowych i prywatnych
w firmach z kapitałem polskim, zagranicznym i mieszanym
w gabinetach lekarskich i na korytarzach okupowanych szpitali
w kościołach i salach katechetycznych
w celach zakonów męskich i żeńskich
w pustelniczych chatkach, o ile takie jeszcze istnieją
w klubach, pubach, kawiarniach i restauracjach
w fabrykach i manufakturach

młodzi ze starymi
grubi z chudymi
wysocy z niskimi
blondynki z brunetkami
bruneci z łysymi
taksówkarze z artystami
artyści z politykami
politycy z kochankami
księża z komunistami

wszyscy ze wszystkimi rozmawiają: małysz! - ach... małysz!! tak, tak... małysz!!!

Co się stało? co zrobił małysz? cóżeś uczynił mały małyszu, że nagle, jak archanioł znalazłeś się na ustach Polaków, którzy wielbią cię, wychwalają, a niemal by cię i zjedli, gdyby mogli (gdyby odpowiednią ustawę sejm przegłosował). Małysz zrobił coś niebywałego: skoczył.

Gazety oszalały. Te mniej ambitne podeszły do sprawy w miarę jeszcze normalnie. Opisały sytuację taka jaką jest: rozpisały sie o Małyszu jako o  gladiatorze. O Małyszu pisały (piały) jednak również gazety ambitne. Głupio takim gazetom dzielnego nawet i narodowego gladiatora na pierwszej stronie umieszczać, więc żeby na nieambitne superekspresy nie wyjść, pisały o małyszu naukowo (fizycznie i psychologicznie, fizjologicznie i kwantowo), umieszczając rozmowy z odpowiednimi profesorami (którzy tylko: małysz, ach małysz!), umieszczając odpowiednie słowniczki, indeksy i bibliografie.

MałyszJeśli podejść do tego gladiatorskiego fenomenu naukowo, należałoby jednak zatoczyć szerokie koło hermeneutyczno-aksjologiczne i nie skupiać sie jedynie na dość redukcjonistycznych w tym przypadku naukach przyrodniczych. Niewatpliwie o Małyszu, jako naszym nowym herosie, jako ponownym objawieniu duszy bohaterskiego narodu polskiego mają dużo do powiedzenia nauki humanistyczne i społeczne. W tym krótkim eseju mam zamiar zdać sprawę z  kilku istotnych wątków, jakimi zajmie się z pewnościa już niedługo polska, a może także światowa humanistyka.

Zanim jednak akademicka maszyna interpretacyjna puszczona w ruch zostanie, zainteresowały się Małyszem pomniejsze maszyny pseudonauk, co jest jednakoż na tyle interesujące, że kilka słów na ten temat napisać muszę.

Astrologowie już dawno zauważyli, że Małysz wyskakując z progu skoczni znajduje sie nieodmiennie w koniunkcji z Marsem i w opozycji do Jowisza. Ma to niewątpliwy wpływ na siłę wybicia (Mars) i długość lotu (Jowisz). Nie ulega jednak wątpliwości, że nowe ciało niebieskie z Rozczapierzonym Białym Orłem na Piersi, znajdujące się w tak mocnych związkach z innymi ciałami niebieskimi, będzie miało wpływ na cały Polski Naród. Niektórzy widzą w takim układzie zapowiedź rychłych polskich sukcesów militarnych (Kaliningrad? Zaolzie?! Ziemia Święta?!?); inni, nieco mniej dosłowni myślą o powodzeniu w handlu zagranicznym (ze szczególnym uwzględnieniem eksportu telewizorów); jeszcze inni, nie tak optymistyczni, wieszczą gwałtowne opady śniegu w Kieleckiem, wiatr zmienny, porywisty, cisnienie spadające, biomet niekorzystny.

Zostawmy jednak astrologów z ich szpiczastymi czapami w gwiazdki i księżyce i przejdźmy do regularnych wróżbitów. Ci mają mniej wątpliwości. Już Nostradamus pisał o Małyszu. Trudno żeby nie pisał, skoro pisał o wszystkim. Oczywistym dla wróżbitów wydaje sie fakt, że "wielki smok" pożerany przez "małego kakadu" (w innych tłumaczeniach: "małą żmiję-sznurówkę") to właśnie cały ten fińsko-japońsko-niemiecki zastęp mistrzów deklasowany przez naszego dzielnego wąsacza (mikroskopijne błękitne piórka wokół dzioba niektórych odmian kakadu interpretowane są jako znak bezpośrednio wskazujący na Małysza). Inni wróżbici idą jeszcze dalej i sugerują, że niepokojące długie skoki naszego orła są same w sobie przepowiednią wydarzeń niezwykłych. Zaskakujący sukces Małysza jest dla niektórych wróżbą przywrócenia monarchii w Polsce, odkrycia jednorodnej zasady wyjaśniającej istnienie wszechświata, a nawet polskich sukcesów militarnych (Kaliningrad? Zaolzie?! Ziemia Święta?!?). Pewien nieznany z nazwiska wieszcz barowy posunął sie w swoich wróżbach tak daleko, że ze skoku Małysza na skoczni mamuciej w Harahowie wywnioskował rychłą śmierć papieża. Nie wszyscy potraktowali tę przepowiednię z  przymrużeniem oka. Wydział Dyscyplinarny Watykanu zabronił papieżowi kibicować na żywo pokazom skoków narciarskich w obawie, że zbyt długi lot Małysza może zakończyć się na loży honorowej, a wtedy ani papa mobile, ani fikuśne portki Szwajcarów nie pomogą.

Również kabaliści zainteresowali się objawieniem Małysza. Inspiracją dla nich stał się Konkurs Czterech Skoczni. Wiadomo, że czwórka jest w kabalistyce liczbą niebagatelną, związaną z Imieniem Boskim. Stosując najnowsze metody obliczeniowe, grupa kabalistów z Dubrovnika z punktów zgromadzonych przez Małysza w poszczególnych skokach wyciągała informacje na temat kolejnych liter Imienia. Być może okaże się, że polski skoczek przyczyni się do rozwiązania najwiekszej zagadki żydowskiej teologii (a, co za tym idzie, doprowadzi do końca świata).

Czas jednak najwyższy przejść do dociekań rzeczywiście naukowych. Już pobieżny rzut oka na skreślone powyżej kierunki zainteresowań, które wytycza wspaniały lot "małego kakadu" daje jasny obraz sytuacji. Adam Małysz jest postacią niezwykłą, jest bohaterem par exelance - kimś, kto łączy Niebo z Ziemią, kto pośredniczy w przekazywaniu energii i informacji z  góry na dół i vice versa. Wierzymy w to, że lecący Małysz przekazuje nam jakieś znaki od ukrytego w niebiosach sacrum. Mamy nadzieję, że ukryte w niebiosach sacrum wysłucha naszych próśb za pośrednictwem zawieszonego pomiędzy światami Małysza. Małysz jest więc współczesnym Hermesem, boskim posłańcem, który zamiast skrzydeł ma do butów przyczepione narty.

W tej perspektywie nie dziwi uwielbienie, jakim lud obdarza swojego bohatera. Uwielbienie to ma źródło w głęboko religijnych konotacjach, jakie ewokuje Małysz. Nie dziwią również eschatologiczne wróżby. Nie dziwi wreszcie Papa zapowiedź śmierci papieża. Oczywiste jest, że śmierć jednego nieziemskiego wielkiego Polaka może spowodować jedynie drugi nieziemski wielki Polak. Ten swoisty symboliczny kanibalizm jest niejako odwróceniem bluźnierstwa Cattalana, który w stuletnim gmachu Galerii Zachęta przygniótł papieża bezdusznym meteorytem. Śmierć z narty Małysza nie byłaby zwykłą śmiercią, a raczej ekstremalną komunią dwóch najważniejszych postaci polskiego panteonu. Warto w tej perspektywie jeszcze zwrócić uwagę na kilka opozycji, które bardziej upodabniają niż różnią papieża i Małysza. Jeden jest stary, drugi młody, jeden bielutki, drugi kolorowy, jeden jest samotny i bez zarostu, drugi ma rodzinę i wąsy. I wreszcie: jeden łączy Niebo z Ziemią na poziomie symbolicznym, drugi robi to praktycznie. Ta paleta komplementarnych opcji daje nam obraz pełny, czysty i oczywisty: papież i małysz są dwoma połówkami jednej boskiej pomarańczy. Potężne zderzenie, do którego mogłoby dojść na honorowej trybunie, gdyby nie perfidne działanie Wydziału Dyscyplinarnego, ta spektakularna duchowo-cielesna fuzja dostarczyłaby niewiarygodnej energii, zdolnej do zmiany oblicza świata.

Małysz ma jednak zasadniczą przewagę nad papieżem. Mimo całej swojej nieziemskości jest wśród nas. Telewizja śledzi każdy jego krok. Dzięki wycelowanym w jego stronę obiektywom kamer i aparatów fotograficznych, możemy stać sie członkami rodziny Małysza. Możemy widzieć jego małżonkę w piżamie i wujka Włodka jeszcze trochę pijanego, możemy rozgościc się w mieszkaniu Małysza i gadać z nim o wszystkim. Papież nie daje nam takiej możliwości. Mimo iż pojawia się codziennie w dzienniku telewizyjnym, nie jest z nami wciąż, nie występuje w każdym tok szole, nie w każdym teleturnieju.

Małysz jest swojski, dlatego łatwiej się do niego upodobnić. Jeszcze w czasie trwania turnieju Czterech Skoczni telewizja i gazety wypytywały się, gdzie można kupić narty do skoków. Oczywiście żaden sklep nie posiadał tego typu sprzętu. Wtedy. Teraz zapewne nie stanowi juz dużego problemu zakup małyszowych skrzydeł. Każdy może je mieć. Choć nie każdy może skakać. Ważny jest jednak sam atrybut - to, że można z nim wyjść na miasto, zaprezentować w ten sposób swoją miłość do Małysza i Ojczyzny. Przewiduję, że już niedługo około 60% przychodów komunikacji miejskiej będzie pochodziło ze sprzedaży biletów na przewóz nart. Zarobią również handlarze bagażnikami samochodowymi. Tłumy ludzi poruszać sie będą po miastach i wioskach trzymając na ramionach parę nart. A prezydent Piskorski, warszawski bazyleus, zbuduje wyciąg krzesełkowy na Pałac Kultury.

Małysza charakteryzują również wąsy. Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale fakt, że już niedługo wszyscy mężczyźni i kobiety w naszym kraju przestaną golić sie pod nosem, wpłynie dość znacząco na stan budżetu. Jednak nawet jeśli gospodarka narodowa się załamie, duch narodu będzie kwitł!

Jeśli chodzi o wąsy, pragnę zwrócić uwagę, że nasz dzielny skoczek dokonał rehabilitacji tej niewatpliwej ozdoby męskiej twarzy. Polacy w ostatnich latach zaczęli wypierać się wąsów, a to znaczyło oderwanie od korzeni! Wąsy nosili najważniejsi polscy królowie, wąsy nosiła szlachta, marszałek Piłsudski i Lech Wałęsa. To w wąsach drzemała narodowa duma! Niektórzy radiesteci twierdzą, że we własnych wąsach dzielni polscy woje przynieśli na Wawel z dalekiego wschodu czakram, który stał się fundamentem potęgi Korony Polskiej. Wąsaty Małysz wybijający się z progu jest dla wielu jutrzenką renesansu naszej ojczyzny. Proszę poza tym zwrócić uwagę na fakt, że to właśnie wąsy Małysza skaczą najdalej!

Jednak co tu dużo mówić o upodobnianiu sie do bohatera przy pomocy tych czy innych atrybutów, skoro sam bohater jest w stanie zawładnąć naszymi duszami i ciałami. Wszak wszyscy pamiętamy, jak pewien komentator sportowy zakrzyknął do mikrofonu (słyszała go wtedy cała Polska), że w Skupienia (innego skoczka) wstąpił Małysz. Niczym nieograniczona wędrówka energii i  świadomości jest charakterystyczna dla jednostek ponadprzecietnych. Dziś nikt już nie ma watpliwości, że Małysz może wstępować w każdego.

Jak widzimy, głównym polem zainteresowań współczesnej humanistyki będzie niedługo aspekt bohaterskości, czy półboskości Małysza. Jego osiągnięcia przyczynią się niewątpliwie nie tylko do odnowy narodu polskiego, ale również do odnowy samej nauki, która odzyska, poprzez wspólnie kontemplowany zachwyt nad kolejnymi lotami, dawno utraconą więź ze społeczeństwem.

Któregoś dnia przyjdzie jednak Małyszowi umrzeć. Wiemy już, że dzięki "uprzejmości" Wydziału Dyscyplinarnego Watykanu, nie bedzie to śmierć na trybunie honorowej, z której oklaskiwać Małysza miał papież. Jak umrze ten, który na zawsze zmienił oblicze Polski? I tu w sukurs przychodzą antropologiczne koncepcje dotyczące bohatera kulturowego. Nie wątpię w to, że Małysz nie zginie śmiercią śmiertelnika, a zostanie wniebowzięty. Po prostu tak drastycznie będzie przedłużał swoje kolejne skoki, że z  któregoś z nich po prostu nie spadnie.

Już widzę, jak nad milionowymi tłumami powiewającymi biało-czerwonymi sztandarami szybuje niepozorna, ale przecież jakże wszystkim nam bliska sylwetka dzielnego skoczka. Małysz wybija się z progu i leci, ponad stokiem, ponad widownią, nad polami i lasami, nad miastami i wioskami, przekracza granice państw, bloków wojskowych i kontynentów. Nie zatrzymywany przez służby celne, obojętny na ludzką słabość leci i realizuje odwieczne marzenie człowieka: wraca do raju, łączy to, co rozbite, niweluje różnice, jednoczy przeciwności. Wielu płacze, ale niektórzy się usmiechają: oni już wiedzą! W końcu telewizja przerywa relację, ale Małysz nie przerywa swojego lotu. Znika z naszych oczu, ale nie znika z naszych serc. Na zawsze daje świadectwo prawdzie. Rozsadza stare struktury i szybuje ku wolności i szczęściu. Przeciera dla nas szlak. Adam Małysz. Wszystko.

H.J. Vonnthieske WXL


Strona główna
Sport Kultura i nauka 
27.07.2002