------- ------- ------ ------
Artysta Fanclub Dziela Wiesci
 
Wielki uciekinier
Autorzy:
Richard Morrison

Inne artykuły:
Spis artykułów
Następny
Poprzedni
English

Strony wyżej:
Artykuły
Artysta
Strona główna

Mike Oldfield zmienił muzykę pop poprzez "Dzwony Rurowe", teraz ma nadzieję, że znów mu się to uda, tym razem dzięki komputerowi.
     Nie da się nie lubić Mike'a Oldfielda. No, dobra, da się. Ale to pomaga przyjemniej spędzić czas, gdy siedzi się w jego ogromnej rezydencji Buckinghamshire (to tylko jego "biuro", jak sam mówi; rezydencję "domową" ma nad Tamizą przy Marlow), pijąc jego herbatę i grając w jego nową grę komputerową - będąc otoczonym przez rzędy głośników, ogromne ekrany, komputery, syntetyzatory, gitary i stoły mikserskie, wszystko to prawdopodobnie jest więcej warte niż produkt krajowy brutto Belgii.
     Co robi człowiek z resztą swego życia, gdy wieku dziewiętnastu lat zdobył uznanie krytyków, światową sławę i olbrzymią fortunę (25 milionów funtów i ciągle rośnie, mówią "znający się na rzeczy"). Jak "przebić" tak niespodziewany przebój jak "Dzwony Rurowe", imponujący instrumentalny album z 1973 r., który zapoczątkował New-Age'ową "tkliwość" w muzyce pop, i sprzedał się do dziś w liczbie ponad 16 milionów egzemplarzy? Odpowiedź brzmi: nie da się. "Wiem, że nigdy nie zrobię nic lepszego", przyznaje Oldfield, "I nie martwi mnie to, że zawsze będę znany dzięki 'Dzwonom Rurowym'. To klasyka. Słuchanie niektórych motywów ciągle przeszywa mnie dreszczem emocji. Jestem zdumiony, że potrafiłem napisać coś takiego w tym wieku. Teraz nie skomponowałbym nic tak złożonego. Preferuję czystość, prostotę."
     Słowa takie jak "czystość", "prostota" zdają się nie pasować, gdy przyjrzy się po 28 latach (od momentu wydania "Dzwonów Rurowych") gorącemu życiu Oldfielda. Prawda, spędzał czas na wydawaniu wypieszczonych albumów (do dziś dwudziestu), ku uciesze swych lojalnych (choć już nieco podstarzałych) fanów i generalnej pogardzie prasy muzycznej. "Gdzieś tutaj" - mówi Odlfield, drżącą ręką nerwowo wskazując w kierunku swojego mózgu - "znajduje się niewyczerpany zapas energii twórczej".
     Ale oprócz powyższego, były również hedonistyczne wyskoki i "trzymiesięczne kace" na Ibizie, długie okresy mniej lub bardziej całkowitego uzależnienia od narkotyków, niekończące się ciągi całonocnych, całomiesięcznych i wszystkich możliwych okresów pomiędzy "posiedzeń", a także piątka dzieci z dwójką partnerek. Plus wszyscy ci terapeuci i inni "psychiczni", którym Oldfield, z natury delikatny, zawierzył wyegzorcyzmowanie demonów dzieciństwa, naznaczonych przez chorą na alkoholizm i maniakalną depresję matkę. Plus te głośno rozgłaszane wycieczki na kolumny "samotnych serc" brytyjskich i szwedzkich gazet, mające na celu odnalezienie partnerki.
     "Ponieważ byłem tak młody, kiedy całe to powodzenie mnie dopadło, i miałem taką obsesję na punkcie muzyki, zostałem właściwie pozbawiony okresu dojrzewania", mówi. "Więc nosiłem w sobie trochę 'kryzysu wieku średniego', a wszystko to wylazło ze mnie na zewnątrz podczas pobytu na Ibizie. Wyrzuciłem to ze swojego systemu. Przynajmniej myślę, że to zrobiłem".
     Dobrze, być może więc Oldfield w końcu odnalazł swego rodzaju wewnętrzny spokój. Przede wszystkim wierzy, że wynalazł nowoczesną technologicznie formę sztuki, która jest uspokajająca, tak przyjemna, tak korzystna dla dobrego samopoczucia ludzkości, że może mieć taką samą siłę uderzenia, jaką miały "Dzwony Rurowe" tyle lat temu. Oldfield nazywa to "Muzyczną Wirtualną Rzeczywistością", w skrócie Music VR. Zostałem wezwany do tego przebogatego zakątka Buckinghamshire, aby móc poddać się jego wirtualnym urokom.
     To istotnie jest przyjemny sposób spędzenia kilku godzin. Tak jak w zwykłej grze komputerowej bada się pewien teren. Ale tu nie ma zbirów czy potworów czających się, by cię sprzątnąć, o ile ty ich nie sprzątniesz ich pierwszy. "Nienawidzę brutalnych gier komputerowych", mówi Oldfield. "Chciałem, aby było to czymś w rodzaju elegancji, szacunku wobec piękna życia, a nie misją, której celem jest zabicie wszystkiego w zasięgu wzroku. Chciałem stworzyć wirtualną rozrywkę, która relaksuje, jest afirmacją życia. Jest nietoksyczna, nie uszkodzi twojego umysłu. Jest spokojnym miejscem, do którego możesz uciec. Miejscem, które sprawia, że czujesz się dobrym - na świecie jest dość rzeczy, które czynią cię okropnym."
     Rety, taki wykład przenosi nas do lata roku '69. Ale nie tak dawno, zauważam, Oldfield miałby to wszystko pompując różne chemiczne substancje do swego krwiobiegu. "Tak", odpowiada, z pruderią i nagłym zapałem nawróconego grzesznika, "Ale prochy mają również działanie uboczne. Na końcu czynią wszystko znacznie gorszym. Tymczasem ja chcę, aby Music VR obniżała poziom stresu, a może również odbierała ci agresję i frustrację."
     I tak z pewnością się dzieje. Unosisz się delikatnie nad magicznym, wirtualnym krajobrazem poprzez klikanie na piękne motyle lub na roje psychodelicznych ognistych much(*), czy też na galopujące białe konie, którym zaczynają rosnąć skrzydła, by mogły cię porwać do niezmierzonych jaskiń. Latający spodek zabiera cię daleko w przestrzeń, możesz też odwiedzić surrealistyczną pustynię, gdzie grasz w coś w rodzaju krokieta - ale z użyciem fortepianów zamiast kul i młotków.
     Są tam też ruiny świątyni, czekające na zbadanie, podwodne ekspedycje z oglądaniem egzotycznej ryby, i podróże do zagadkowych pomników podobnych do dzieł Modiglianiego(**). Podczas podróży zbierasz złote pierścienie, a gdy je zbierasz, odkrywasz, że stopniowo, w tajemniczy sposób, pomagasz użyźnić pustynię.
     "Niezłe" - można by powiedzieć. A także dobrze ukazujące stan Oldfielda po kryzysie wieku średniego. Na przykład, co zrobiłby psychiatra z silną i seksowną blondynką, z którą spotykasz się na początku gry? Blondynka szepcze: "Jesteś najdoskonalszym istnieniem, jakie kiedykolwiek powstało. Nie ma nikogo takiego jak ty we wszechświecie. Jesteś jedyny, cudowny i niezastąpiony".
     Albo podczas dziwnego końca gry, gdy przemykasz czarnym tunelem ku blaskowi światła? "To jest coś jak te doświadczenia z pogranicza życia i śmierci", wyjaśnia Oldfield. Istotnie. Jak Ryszard Wagner odkrył na nowo wszystkie swoje osobiste wady poprzez epicki mit dla stworzenia 19-wiecznej opery, tak Oldfield wydaje sięgać do swojej własnej skomplikowanej psychologicznej historii (raz poddał się terapii "ponownych narodzin") do stworzenia 21-wiecznej gry komputerowej.
     I jak Wagner odmienił swoim działaniem muzykę klasyczną, tak Oldfield może być pionierem w drodze naprzód dla przemysłu muzyki pop, nie mogącego ruszyć się z miejsca. To właśnie z powodu pomysłowego użycia muzyki Music VR jest tak różna od zwykłych gier komputerowych.
     Gdy w wirtualnym świecie Oldfielda zbliżasz się do różnych obiektów, słychać różne elementy i motywy muzyczne: solo gitarowe, wybuch brzęczących akordów syntezatorowych, uderzanie w afrykańskie bębny, albo wyścig fortepianowych arpeggiów(***). A więc zmieniając swoją drogę po krajobrazie można tworzyć "podkład dźwiękowy" na różne sposoby - kreując swój własny "mix" z oryginalnego Oldfielda. To interaktywny mariaż ruchomego obrazu i dźwięku, który, jak mi się zdaje, jest symbolem prawdziwej nowości.
     Oldfield mówi, że próbował rozwinąć ten pomysł od wczesnych lat '80, ale dopiero ostatnio technologia komputerowa uczyniła go wykonalnym. Pracuje z designerem grafiki i programistą komputerowym, ale zasadniczo wszystkie obrazy - dźwiękowe i wizualne - są jego.
     Więc teraz wszystko, co mu zostało to sprzedać swój pomysł jakiemuś przedsiębiorstwu z branży rozrywkowej. Ale przynosi okazuje się to być utrapieniem dla "rurowego" maestro. Ponieważ nie jest to konwencjonalny album (pomimo, że CD z muzyką może być załączone), żadna wytwórnia muzyczna nie jest nim zainteresowana. Ponieważ nie jest to typowa gra komputerowa - lub przynajmniej nie jedna z tych, która pozwala nastoletnim chłopcom strzelać do ludzi lub wysadzać różne rzeczy w powietrze - producenci gier w ogóle nie potrafią jej zrozumieć.
     Obecnie Oldfield pokazuje demo w Internecie, i ma nadzieję, że zwabi to klientów ściągnięcia całej gry, co zajęłoby około 40 minut na każdy z czterech epizodów. Ale zatrudnił również weterana radiowego, Nicky'ego Horne'a, aby pozyskać zainteresowanie w świecie korporacji.
     "Próba wyjaśnienia tego producentom gier komputerowych jest dokładnie jak próba sprzedania "Dzwonów Rurowych" wytwórniom muzycznym w 1972 r.", mówi Oldfield. "Byłem tak załamany, że wówczas myślałem o wyemigrowaniu do Związku Radzieckiego, gdzie, jak słyszałem, muzycy byli utrzymywani przez państwo. W tamtych dniach słyszałem od wytwórni muzycznych: 'Ależ tu nie ma perkusji ani wokalu, nikt tego nie kupi!'. Teraz, wszystko co słyszę u producentów gier komputerowych, to: 'Ależ tu się nikogo nie zabija!'"
     Wtedy, w 1972 r., orgynalność "Dzwonów Rurowych" została w końcu zauważona przez młodego, zdecydowanego przedsiębiorcę, Richarda Bransona, a olbrzymi sukces albumu napędził wzrost Virginu. Oldfield później został w dość brzydki sposób wykorzystany przez Bransona. Dziś, nie bez smutku, przyznaje Bransonowi zdolność przewidywania. "Ten nowy projekt mógłbym zrobić z kimś pokroju Bransona", mówi. "Kimś, kto się wychyli z szeregu i podejmie ryzyko czegoś kompletnie odmiennego. W przeciwnym wypadku co zrobi muzyczny przemysł? Na zawsze będzie już w kółko przetwarzał stare melodie z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych?"
     I tu trafił w sedno. A jego magiczne motyle i uskrzydlone ogiery są przepiękne, tworzą aurę spokoju - tak jak obiecywał. Ale czy dzisiejsze dzieciaki chcą dryfować poprzez coś w rodzaju wirtualnego hipisowskiego pozdrowienia - to już inna sprawa.
Od tłumaczy
* inna wersja: roje psychodelicznych latających ogni (org.: "swarms of psychedelic fireflies")
** Modigliani Amadeo (1884-1920), włoski malarz i rzeźbiarz zaliczany do École de Paris i do ekspresjonistów. W 1906 przybył do Paryża i uległ wpływom P. Cézanne'a i H. Matisse'a. Zachęcony przez C. Brăncuşiego wykonał serię popiersi kobiecych inspirowanych sztuką murzyńską. Od 1910 uprawiał malarstwo figuratywne w indywidualnym stylu, cechującym się uproszczeniem formy, wydłużeniem proporcji, statyką kompozycji oraz deformacją. Jego dzieła zyskały rozgłos dopiero po przedwczesnej śmierci, spopularyzowane przez L. Zborowskiego. Prace m.in.: głośne portrety J. Lipchitz z żoną (1916-1917), Marcella (1917), Jeanne Hebuterne (1918), Lunia Czechowska (1919), Akt leżący (1917), Elwira (1919), Macierzyństwo (1919) (źródło: wiem.onet.pl).
*** Arpeggio: typ tzw. ornamentu (ozdobienia dźwięku melodii grupą kilku dźwięków o drobnych wartościach rytmicznych, w rodzaju szybkiej figuracji), polegającego na rozłożeniu dźwięków akordu (źródło: wiem.onet.pl). Na mój gust to chodzi tu chyba o kawałek firststepsrealpiano, występujące z resztą w ostatnim demku.

The Times
nadesłał: Adam Drogosiewicz
tłumaczył: Wojtek Kuśmierek i trochę Adam Skowroński


Ostatnia aktualizacja: 20.10.2008
-*Wieści*- -*Fanclub*- -*Artysta*- -*Dzieła*- -*Mapa serwisu*- -*Kontakt*-