MUZYKA
Lipiec 2000
"Podobno Mike maczał palce przy tworzeniu płyty Kama Sutra Michela
Polnareffa. Kurna(*), czy to był soundtrack do filmu pod tym samym
tytułem???"
Nie. To zupełnie inna muzyka. Zbieżność tytułów przypadkowa. Film
i muzyka do niego są indyjskie. Muzyka Polnareffa kurna o wiele mniej.
Tygrysek
A 27 lipca jest ostatnia Wyspa SKarbow w radiu FAN.
Ładnie się pożegnam, naprawdę ładnie...
a od godziny 23:00 nie powiem slowa...
nastąpi wielki finał naszych wypraw do samego jądra ciemności...
do samego środka Wyspy Skarbów...
będzie AMAROK....
Auuuuuuu... Huuuuu... jestem dziki.....
Tygrysek
Lost Tribe. Aaaa! Super! Incantations part IV, TB i jeszcze
kilka innych (04:51 - taki perkusyjny motyw, identyczny jest w The Lake, w
finale, ech ten nieznośny plagiator Mike Oldfield ;-))).
Sheben
Czy nie macie wrażenia, że będzie to [Sonic Reality] kolejny nisko
budżetowy klops naszego ulubionego kompozytora i multiinstrumentalisty,
geniusza lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i pierwszej połowy lat
dziewięćdziesiątych?
Koper
Dzisiaj, tfu, wczoraj się Loveparade zaczęła a nas tam nie ma! Jak
tak można, taka fajna imprezka, taka cool muzyka, a my w Polsce?! ;-)
Sheben
Finansowo może być i klapa, byle artystycznie się udało. Ostatnio
widziałem słonie na cienkich nogach i jestem dobrej myśli.
Tygrysek [o Sonic Reality]
Jeny jeny człowieku, potrafisz nakleićc optymizm na moje okulary. Teraz
już jakby mam bardziej różową nadzieję, że MO znowu zrobi coś fajnego i
nikt tego nie kupi.
Koper [o Sonic Reality]
Mail to me, life a very first mail
You're magnificent, when you're innocent... :))
The watcher under towel, waiting hour by hour.
Sheben
Demo zakończenia części IV Incantations, czyli to przy czym ja
zawsze płaczę - chyba nigdzie (moje prywatne zdanie) Mike tak doskonale nie
podsumował płyty.
Katz
Jak do tej pory, to moim zdaniem FMO jest najbardziej godnym
remasterkiem wydanym dotychczas. Różnica w brzmieniu jest tak znacząca, że
już pierwsze takty nie budzą wątpliwości, że nie jest to już ten brzmiący z
oddali FMO.
Ferghail
Babcię kocham, Yes też (gadałem wczoraj z Andersonem przez telefon,
przepraszał, że wtedy nie mógł przyjechać - Alzheimer mu coraz bardziej
dokucza - a także powiedział, że niestety nie doleci na 28-go, żeby
zagrać support przed Kayanisem).
Katz
Słyszałem już to kiedyś pod nazwą "Incantations out-take". To jest
wycięty fragment Inca, cz.IV, jeśli ktoś zna dobrze Inca, to
skojarzy dokładnie gdzie miał być wstawiony i co w finale jest zamiast
niego: taka "nudna" partia dzwonków. Cóż, partia dzwonków zawsze mnie
nużyła, ale chyba dobrze, że Mike wyciął ten kawałek (wiem, że może brzmi
to nieco paradoksalnie). Ale według mnie zburzyłoby to klimat płyty. Inca
jest bardziej symfoniczne i podniosłe, mało jest tam (znów moje prywatne
zdanie) melodyjnych, chwytliwych zagrywek. A tu nagle taki finał? Recytacja
jak z kosmosu, brzmi to cholernie nowocześnie, prawie jak TSODE, kolejny
dowód na to, że Mike muzycznie zawsze wychodził poza swoje czasy, ale czy
to pasowałoby do reszty płyty? Chyba nie. Dlatego może lepiej, że Inca
kończy się tak jak się kończy: najpierw to solo ("śpiewająca gitarka", czy
jak to Sheben nazwał - zawsze się wzruszam w tym momencie), potem wywalony
ten kawałek i zamiast tego dzwonki przez kilka minut, żeby w końcu weszła
orkiestra symfoniczna grająca główny motyw z płyty i... cisza; słynne
finale z Maddy Prior, uparcie wkładane na każdą składankę...
Katz
Dziś w piątek, czyli już za półtorej godziny będzie w państwowej
jedynce (tv) film pt. Egzorcysta. Bardzo znany horror. Fragmenty
TB naszego guru Mike'a Oldfielda są tu częścią tła muzycznego.
Bardzo koniecznie oglądać!
Koper
Koper!!! Ty stary zbereźniku!!! Ten film rzeczywiście mógł w '73 roku
kogoś straszyć, a teraz to był po prostu niesmaczny (no chyba, że ktoś lubi
patrzeć jak się dzewczynka z podstawówki onanizuje krzyżem, do krwi, a
następnie bierze matkę za głowę i każe sobie "wylizać")...
Mandi
Zauważyliście, że 90% "W radiu puścili" to Moonlight Shadow? I ludzie
sobie myślę, że Oldfield to jakiś śpiewak z kobiecym głosem...
Bazylia
"Umówmy się: donosimy o wszystkim, ale nie o Moonlight Shadow."
OK...
Dzisiaj, godz. 20:26, Radio Eska - Beata Kozidrak.
Katz
Na Ommadawn to szczyt szczytów osiąga koniec części pierwszej. Mike
kilkakrotnie tam podchodzi do wzgórza z którego spada się w rytm afrykańskich bębnów. [...]
Crises ma rockowy charakter. Bez smyczków, damskich głosów,
trąbek i innych orkiestr. Na Crises napięcie buduje aż czterech
muzyków, ale rozładowuje je tylko dwóch Simon Phillips i Mike. Pierwszy
wykonuje jedno z najpiękniejszych partii perkusyjnych jakie kiedykolwiek
słyszalem a drugi, wiadomo. W rytm tego akompaniamentu daje nam najczystsze
próbki dźwięku swojej gitary.
Koper
Z dwie nocki temu puściłem sobie na dobranoc Amaroka. W nagrodę przyśnił
mi się guru. [...] Byłem bardzo podekscytowany...
Bazylia
Czy jest to wina samych wokalistów, że stoją jak kołek i jedynie co
robią to otwierają usta i zbliżają się bądź oddalają od mikrofonu?
Czy jest to wina Oldfielda, który nie chce nic zostawić przypadkowi i
wokaliści muszą się skupić na daniu z siebie wszystkiego ale tylko w
kwestii wokalu.
Na teledysku MITR - Pepsi stoi - fakt laska, figura fajna - próbuje się
troszkę ruszać, ale jakoś nie ma na to pomysłu.
Jeśli chodzi o koncert TBIII to odnoszę wrażenie, że
więcej ruchu i więcej zabawy mieli wszyscy inni muzycy a wokaliści nic.
Przykład - ta niesamowita perkusistka w białej bluzce z długimi rękawami
czy młotkowy od dzwonów.
[dygresja]A gdybym byl mlotkowym, przy dzwonach z Mike'em szalal, to co
bys powiedziala...[/dygresja]
A przecież pamiętamy z Katowic, że Pepsi ruszała się
po scenie i dawała ognia publiczności - widać, że potrafi.
Tytus
"Pepsi to nie laska. Ona jest brzydka..."
Widzałem ją na żywo. I to jest całkiem zgrabna laska.
Trzypion [do Bazylii]
Ja też. Musnąłem jej dłoń pod sceną... a ona machała nad nami swym
obfitym biustem... i krzyczała "Come on!", a tłum szalał... ech, ekstaza...
muzyczna ekstaza...
Dlatego warto było jechać do Katowic (chlip, chlip, to już rok)...
Katz
Obfitym??? Ona ma w sam raz B, czyli taki co się w ręce mieści.
Trzypion
Mike zawsze, od czasów pierwszych koncertów koncentrował się na
muzyce i jej bezbłędnym, mistrzowskim wykonaniu. Reszta show nie była
ważna, choć czasem nasz guru interesował się jakie będzie oświetlenie, itd.
To po pierwsze - czyli chwyty pod publiczkę Mike'a nie interesują, z czego
publiczka nie zawsze jest zadowolona i często wygląda to właśnie tak, że
publika szaleje, a artyści na scenie stoją jak kołki. Fani (tacy jak my)
zawsze podłapią za to jakieś inne smaczki - a to jaranie śluga za dzwonami,
a to jakiś uśmieszek, dłubanie w nosie, itp. Ale nie cała publika to
fanatycy.
Po drugie - i myślę równie ważne - Mike stara się trochę traktować tą
swoją muzykę na wzór muzyki poważnej, czyli: orkiestra gra, publika siedzi.
Wszystko fajnie, tylko czasy się zmieniły i muzyka Mike'a też, więc jeśli
na HGP w Londynie kazał ludziom siedzieć podczas techno-kawałków, to
wyglądało to delikatnie mówiąc śmiesznie. [...]
Myślę, że Mike im [wokalistom] raczej niczego nie narzuca, sami stają
się przytłoczeni monumentalnością, powagą i bezruchem całęgo show i ulegają
swoistej sugestii. A na koncertach jest inaczej, muzycy (i sam Mike też!)
pozwalają sobie na więcej luzu. Gadałem kiedyś z Carole na ten temat i
ponoć Mike jest bardzo spięty na premierach i tzw. "opening nights", zaś w
środku trasy się wyluzowuje. I tego mieliśmy okazję doświadczyć właśnie w
Spodku (chlip, chlip, to już rok).
Katz
Nie wiem jak się ruszała Maggie w Viareggio, ale jak śpiewała! Dla mnie
bąba! Szczegónie przy Five Miles Out (gdzie Mike zapluł mikrofon).
Sheben
Ach, jeszcze do w sprawie mojego listu o śnie. Napisałem, że w tymże
Miki zagrał TB i Inc. Przypomniało mi się, że było nieco inaczej. Mike
zagrał TB, po czym zaśpiewał "Winds of Change" Scorpionsów.
Bazylia
Ok, więc dzisiejszy sen.
Byliśmy z Agą na działce i przygotowywaliśmy się do przyjazu
kogoś ważnego (ja... pieliłem grządki itd. a Aga sprzątała w domku). I
przyjechał... Mike! Hm, stanął na ścieżce między grządkami (z oregano i
bazylią (nie mylić z Bazylią :-) a kalafiorami), założył pas od gitary i
zaczął grać: Tubular Bells part Two. Na jednej gitarze (co z tego, że
nie podłączył jej ani do zasilania, ani do pieca?). Grał... Pomagał mu w
tym nasz 6-letni bratanek Alek. Mike skomentował to tak: "Nigdy z nikim
nie grało mi się lepiej niż z Alkiem". Chciałem się dorwać do gitary,
ale cały czas mnie ktoś odganiał... Gdy skończył grać TB poprosiłem o
Amaroka. Błagałem go i w końcu zagrał... 6 - 7 nutek i powiedział: "No,
no, no, Amarok is too difficult for one slighty sampled electric
guitar". Błagałem go jeszcze, razem z Agą, ale na nic. Zbliżała się noc.
Rozmawiałem z Agą gdzie położyć Mike'a. Wyszło nam, że najlepiej będzie
jak rozłożymy mu w foliaku (między pomidorami i papryką) łóżko polowe.
Dopiero po tym, dotarło do nas, że w domku jest jeszcze jedno wolne
łóżko... Ech, obudziłem się i żałowałem, że to był tylko sen. Rano
moglibyśmy wstać i idąc po pomidory na śniadanie usłyszeć jakieś solówki
na żywo... Echhh...
Sheben
Jeśli chodzi o teledyski, to z tego co widziałem, to wokaliści też
zachowują się powściągliwie, eksponując swoje popiersie wraz ze
śpiewającą głową. Chociaż są pewne wyjątki - dla mnie: Flying Start,
gdzie Kevin Ayers trochę potancowuje (tak mi się wydaje, widziałem to
bardzo dawno) i Crime of passion. Ale Crime of Passion to inna działka,
bo o ile Palmer się też za bardzo nie rusza, to
zachowanie Oldfielda jest niesamowite. Najlepsze jest, że on, tak mi się
wydaje, naprawdę potrafi grać tak machając gitarą. Świetnie wczuł się w
klimat teledysku.
Tytus
... I na końcu wbiegł sam Maestro (trzymałem
kciuki, żeby się nie wygrzmocił na tych mokrych schodach, ale na
szczęście mu się udało). Aha, z tego co wiem, Maestro miał problem z
doborem garderoby na koncert, ale w razie obaw muszę dodać, iż
prezentował się elegancko.
No i pojechali, od Synesthesis począwszy (nazwana przez nas "Tubular
Synesthesis III: Kayanis straight from Ibiza" - ze względu na konotacje
z TBIII), poprzez kawałki z płyty z muzyką relaksacyjną ("Twinkle" -
śliczne!) i stare przeboje z "M&D" ("No, to zostaliśmy sami - więc może
zagram coś z poprzedniej płyty..."): "Arecibo" i "Lost Tribe", aż do
"Inter arma silent musae" (MSZ mocarny majstersztyk, podobnie jak
"Nevertheless") i klamrowego zakończenia Synesthesis (chyba cz.III).
Były dwa bisy, podczas których nasza zabawa przybrała punkt kulminacyjny
- ludzie krzyczęli "Jeszcze, jeszcze" (co my wtedy krzyczeliśmy nie
powiem :))) a kiedy muzycy schowali się za kurtynę i publika klaskała,
darliśmy się na całe gardło: "No chodźcie, bo przestaną!!!" [...]
W ogóle bawiliśmy się przednio, zarówno na bramce jak i wśród
publiczności: płonęły zapalniczki, powiewały włosy, itd. Ludzie krzyczęli:
"UUUUuuu!", Trzypion krzyczał "Kaszaaaniiis!", ja krzyczałem
"Kasztaaaniiis!", Kamil krzyczał: "Kaaasiaaa" i wszystko było jasne. [...]
A potem poszliśmy se na browek, który zgodnie obalaliśmy na rynku.
Kayanis udzielał wywiadu (kto mu wtedy włożył ten kapelusz na głowę?!?)
a Luke otrzymał zasłużoną nową ksywkę: Richard Branson. Robiliśmy uwagi,
jak to powinien się zachować kiedy sprzeda już 20 milionów egzemplarzy
Synesthesis, a kiedy przysiadł się do stolika, gdzie przeprowadzano
wywiad, robiliśmy mu dubbing: "Tak, wprawdzie Kayanis to jeszcze młody
chłopak, który nie dorósł do sukcesu i zaszył się aktualnie gdzieś na
Hergest Słupsk, ale niedługo powróci..." - a kiedy gadał przez komórkę:
"Proszę podstawić mój odrzutowiec na rynek w Poznaniu..."
No i nie chciał się przysiąść do naszego stolika tylko flirtował z
kobietami (ja rozumiem, że Magda jest ładniejsza niż Trzypion, ale to
jeszcze nie powód... ;)))
Katz [n.t. Poznań-Kayanis-Show]
NASTĘPNE