Tubular Bells
Ocena: * * * * *
Virgin(1973)
Tubular Bells (Part One i Part Two)
Skład: Mike Oldfield - g, b, k, p, org, perc, dzwony rurowe; Jon Field - fl; Lindsay Coper - b; Steve Broughton - dr; Sally
Oldfield - voc; Moundy Ellis - voc; Viv Stanshall - mistrz ceremoniil Nasal Choir i Manor Choir.
Produkcja: Mike Oldfield, Simon Heyworth i Tom Newman
Zaczyna fortepian. Są to delikatne dźwięki układające się w drobne motywy. Po chwili dochodzą
barwy organów a także jakieś instrumenty perkusyjne. Wchodzi bas. Pojawiają się również mocne
akordy organowe, nadające tej muzyce własny rytm. Jak kropki kończące poszczególne zdania.
Melodia ulega subtelnym przeobrażeniom. Zmienia się też trochę rytm. Chociaż wcale nie
odbiegamy aż tak bardzo od punktu wyjścia. Dochodzą kolejne instrumenty. Słyszymy piękne frazy
fletu. A wreszcie odzywa się i gitara elektryczna. Jest coraz głośniej. Narasta brzmienie, narasta
napięcie. Jest i miejsce dla mandoliny. Dla jej delikatnych dźwięków. Poznajemy kolejne wariacje
głównego tematu. I fragmenty jakby wtrącone od niechcenia, nie całkiem pasujące do tej muzyki.
Jak choćby ostre solo przesterowanej gitary. Jak choćby ten ciężki, toporny basowy pochód. Dalsze
przetworzenia. Dalsze wejścia instrumentów. A w tle wciąż te niespokojne fortepianowe dźwięki. I
znów piękna kulminacja. Tym razem wspaniałe solo akustycznej gitary. Mija kilka chwil i pojawia się ten z najbardziej
charakterystycznych fragmentów. Ten z najbardziej zapadających w pamięć. Łkanie gitary. Jakby walczyk, który już po chwili
przeradza się w dramatyczną, niemal złowrogą opowieść. Z wplecionym - jakby nigdy nic - lirycznym tematem chóru... Głos
oddalonego kościelnego dzwonu. Delikatna, cicha gitarowa impresja. Szkoda, że tak bardzo krótka. Niemal urwana. Wyparta
przez monotonne basowe dudnienie. Mijają dwie, trzy minuty i słychać głos. To Mistrz Ceremonii przedstawia kolejne wejścia
instrumentów. Grand piano, glockenspiel, bass guitar. W końcu tubular bells...
A to przecież dopiero pierwsze dwadzieścia pięć minut utworu. Jego pierwsza część. Przedsmak tego co dzieje się dalej...
To utwór niezwykły. Utwór, który wciąż urzeka swoim bogactwem. Urodą melodii i brzmień. Oldfield wspaniale połączył tak
różne tematy - wzięte głównie z angielskiego folkloru - w nierozerwalną, efektowną całość. Wpadł na kilka świetnych pomysłów.
Zagrany na samym końcu stary ludowy taniec The Sailor's Hornpipe brzmi jakby był specjalnie napisany do tej kompozycji.
Rzadko w historii muzyki popularnej zdarza się tak olśniewający debiut...
Hergest Ridge
Ocena: * * * *
Virgin(1975)
Hergest Ridge (Part One i Part Two)
Skład: Mike Oldfield - g, mand, k, perc; June Withing - ob; Terry Oldfield - fl; William Murray - perc; Chili Charles - dr;
Sally Oldfield - voc; Clodagh Simmonds - voc
Produkcja: Tom Newman i Mike Oldfield
To znów jeden utwór. W większym stopniu niż poprzednio osnuty wokół jednego tematu. I nawet
jeśli mniej się w nim przez to może dzieje, to Hergest Ridge, paradoksalnie, wydaje się dziełem
bardziej dojrzałym niż Tubular Bells. Młodzieńczą swawolność zastąpił nastrój powagi, refleksji,
zadumy. Tyle w tej muzyce spokoju... Pojawiła się już też odrobina rutyny.
Hergest Ridge to utwór pełen liryzmu i spokoju. To muzyka stonowana i wyciszona. Mimo kilku
mocniejszych i żywszych - szczególnie w drugiej części - fragmentów. Mimo części podniosłych,
solennych. Jak choćby chóralny finał części pierwszej. Trochę inna jest kolorystyka tej muzyki.
Dość dużą rolę odgrywają tu partie dętych instrumentów, nie tylko fletu, jak na Tubular Bells, ale i
trąbki, i oboju. Pojawia się też piękna kobieca wokaliza - w obu częściach kompozycji. To
najważniejsze fragmenty utworu. Z powtórzonymi za Tubular Bells wejściami kolejnych
instrumentów, tym razem właśnie na niesamowitym tle, jakie stanowi owa partia wokalna.
To prawda, że Hergest Ridge ma budowę podobną do Tubular Bells. Czasem nawet Oldfield korzysta z niemal identycznych
rozwiązań, zwłaszcza jeśli chodzi o stopniowanie dynamiki. Ale nie jest to wcale płyta chybiona, mniej interesująca, mniej
udana.
The Orchestral Tubular Bells
Ocena: * *
Virgin(1975)
The Orchestral Tubular Bells (Part One i Part Two)
Wykonawcy: The Royal Philharmonic Orchestra i Mike Oldfield - g
Produkcja: David Bedford i Mike Oldfield
To opracowanie Tubular Bells nieco rozczarowuje. Mogło się wydawać, że utwór ten, zagrany przez
wielką orkiestrę symfoniczną, zabrzmi jeszcze pełniej. Jeszcze niezwyklej. Ale tak się nie stało.
Mimo że i tu mamy wiele różnych instrumentów: skrzypce, wiolonczele, kontrabasy, całą gamę
instrumentów dętych i perkusyjnych, koloryt pierwowzoru gdzieś się zagubił. Wejścia kolejnych
instrumentów, które tak intrygowały w wersji Oldfielda - tu nie robią tego wrażenia. Tracą - choć
może jednak nie zawsze - na sile. O ile już wersja oryginalna była dość monotonna, ta jest chwilami
wręcz nużąca. Nie jest to niestety Bolero. A David Bedford, twórca opracowania, jednak nie jest
Maurice'em Ravelem.
Ommadawn
Ocena: * * * * *
Virgin(1975)
Ommadawn (Part One i Part Two)
Skład: Mike Oldfield - g, b, mand, bazouki, bnjo, p, org, synt, perc, harp; Paddy Moloney - ludowe instrumenty dęte;
Herbie - ludowe instrumenty dęte; Leslie Penning - recorders; Terry Oldfield - ludowe instrumenty dęte; Pierre Moerlen -
timpani; David Strange - clo; Julian Bahula - dr; Ernest Mothle - dr; Lucky Ranku - dr; Eddie Tanate - voc; Clodagh
Simonds - voc; Bridget St John - voc; The Penrhos Kids - voc
Produkcja: Mike Oldfield
I jeszcze jedna dwuczęściowa suita. Bardzo delikatna, o subtelnym, przejrzystym brzmieniu. Jak i
jej poprzedniczki wysnuta z prostych, chwytliwych tematów. Jeszcze bliższa folkloru Wysp
Brytyjskich, ale nie tylko, bo i chociażby Grecji czy nawet Afryki. Znowu wzbogacona kobiecą
wokalizą. Z początku prawie niesłyszalną, skrytą za brzmieniem różnych instrumentów, ale na kilka
minut wysnuwającą się na bliższy plan...
Muzyka Oldfielda zachwyca bogatą nastrojowością. Chwilami refleksyjna, staje się nagle radosną,
skoczną muzyką. Chwilami łagodna, bywa rozsadzana przez ostre gitarowe granie.
Jest jeszcze śliczna folkowa piosenka On Horseback, efektowne zakończenie. Zaśpiewana chyba
przez samego Oldfielda z towarzyszeniem The Penrhos Kids - chóru roześmianych dzieciaków.
Pewien dziennikarz napisał przed laty, że to będzie wielki przebój. Nie był. Trochę szkoda.
Boxed
Ocena: * * * *
Virgin(1975)
Tubular Bells (Part One i Part Two); Hergest Ridge (Part One i Part Two); Ommadawn (Part One i Part
Two); The Rio Grande; Porstmouth; In Dulci Jubilo; An Extract From "Star's End"; Argiers; Speak (Tho
Tou Only Say Farewell); The Phaeacian Games; First Excursion
Skład: różne składy
Produkcja: Mike Oldfield i David Bedford
Oprócz zmiksowanych nieco inaczej suit Tubular Bells, Hergest Ridge i Ommadawn znalazły się w
tym trzykompaktowym zestawie różne mniej lub bardziej interesujące ciekawostki. Jest choćby
bardzo ładna pieśń Davida Bedforda The Rio Grande, w której oprócz fortepianu kompozytora
słychać jeszcze chór dziecięcy z londyńskiego Queens College i Mike'a Oldfielda, grającego na
gitarze. Są utrzymane w folkowym stylu, radosne tańce w aranżacji Oldfielda (Porstmouth i In Dulci
Jubilo. Jest nieco przytłaczający ambicjami, trochę jednak nudnawy efekt współpracy Oldfielda z
Bedfordem (Extract From "Star's End"). Dużo ciekawej wypada duet tych panów w uroczej piosence
Speak (Tho You Only Farewell), w której Bedford gra na fortepianie, a Oldfield po prostu śpiewa.
Kolejne ślady ich wspólnej pracy mamy w utworach The Phaeacian Games i First Excursion.
Syntezatorowe tło, fortepianowe dźwięki, charakterystyczne brzmienie elektrycznej gitary. Ja wolę
jednak Mike'a Oldfielda solo...
Incantations
Ocena: * * * * *
Virgin(1978)
Incantations (Part One, Two, Three i Four)
Skład: Mike Oldfield - g, b, k, p, org, perc; Mike Laird - tp; Terry Oldfield - fl; Sebastian Bell - fl; Pierre Moerlen - dr,
vib; Jabula - dr; Maddy Prior - voc; Sally Oldfield - voc; The Queens College Girls Choir
Produkcja: Mike Oldfield
Długie, powoli rozwijające się tematy, często nasycone atmosferą muzyki dawnej. Wokalne
uniesienia Maddy Prior, zaproszonej do zaśpiewania Hymn To Diana autorstwa Bena Johnsona.
Dość podniosła, ale jakby ulatująca gdzieś partia chóru, wykonującego Pieśń o Hajawacie
Henry'ego Longfellowa. Niemal symfoniczne bogactwo oprawy, rozmach, wielość brzmień i
pomysłów. Wszystko to składa się na utwór niezwykły. Na utwór niezapomniany...
Pełno tu nagłych zwrotów, uniesień, zapadających w pamięć melodii. Ta muzyka płynie. Żyje
własnym życiem. Jest w niej wielka siła. Jest niezwykły czar. Ta muzyka chwyta za serce,
zwłaszcza, gdy słychać radosne, niemal Handlowskie partie trąbek. Albo urzekający flet, który
staje się bez wątpienia najważniejszym instrumentem na Incantations.
Oldfield jest po prostu sobą. Nic nowego tu nie wymyśla. Co najwyżej bardziej udoskonala. Dba o
szczegóły, o te małe, czasem zupełnie niesłyszalne elementy muzycznej łamigłówki. Ale w większym stopniu niż poprzednio
chyba jednak myśli o całości. Tu wszystko z siebie wynika. Wszystko prowadzi do niezwykłego zakończenia.
Szkoda, że to ostatnia z wielkich płyt Oldfielda. Potem było już trochę gorzej...
Exposed
Ocena: * * * *
Virgin(1978)
Incantations (Part One i Part Two); Incantations (Part Three i Part Four); Tubular Bells (Part One);
Tubular Bells (Part Two); Guilty
Podstawowy skład: Mike Oldfield - g; Nico Ramsden - g; Phil Beer - g, voc; Pekka Pohjola - b; Pete Lemer - k; Tim
Cross - k; Maddy Prior - voc; Ray Gay - tp; Colin Moore - tp; Sebastian Bell - fl; Chris Nicholls - fl; Pierre Moerlen -
dr, perc; Mike Frye - perc; Benoit Moerlen - perc; David Bedford - perc; Ringo McDonough - bodhran
Produkcja: Philip R. Newell i Mike Oldfield
To jedyny koncertowy album Oldfielda. Nagrano go w marcu i kwietniu 1979 roku podczas trasy po
Hiszpanii, Niemczech, Belgii, Holandii, Danii i Anglii.
Trochę to dziwne, ale skrócona drastycznie - prawie o dwadzieścia minut - koncertowa wersja
Incantations zyskuje jeszcze bardziej na atrakcyjności. Wyeliminowano dłużyzny, a brzmienie jest
bogatsze. No a poza tym wszyscy muzycy są w naprawdę niezłej formie. Urzeka głos Maddy Prior
- jej śpiew w Pieśni o Hajawacie przyprawia o prawdziwy dreszcz emocji. Zadziwiają dwaj fleciści ze
swoimi karkołomnymi partiami. Muszą się podobać partie sekcji instrumentów smyczkowych, w
idealny sposób zharmonizowane z bardziej rockowym instrumentarium. Mike Oldfield jak dyrygent
trzyma nad całością pieczę, dodając od siebie tu i ówdzie gitarowe pasaże, gitarowe sola. I tylko
czasem ma się wrażenie, że to wcale nie jest koncert. No bo wcale nie słychać publiczności. A
przez to brak tej atmosfery, jaka cechuje zwykle spotkanie artysty z widownią.
Trochę natomiast rozczarowuje wersja Tubular Bells. Wykonana - zwłaszcza na początku - bardzo nierówno i niepewnie.
Dopiero w dalszej części zespół łapie właściwe tempo. To wykonanie Dzwonów również różni się od oryginalnej wersji
studyjnej. Zmieniona melodia na początku, ostrzejsze partie gitary, w końcu brak Mistrza Ceremonii...
Kończy płytę utwór Guilty. Przebojowy, żywiołowy, doskonały na finał tego całkiem udanego koncertu...
Platinum
Ocena: * * *
Virgin(1979)
Platinum (Airborne, Platinum, Charleston, North Star/Platinum Finale); Woodhenge; Sally; Punkadiddle; I
Got Rhythm
Skład: Mike Oldfield - g, p, synt, vib, marimbafon, voc; Niel Jasnos - b; Hansford Rowe - b; Francisco Centeno - b;
Nicko Ramsden - k; Peter Lemer - k; Sally Cooper - dzwony rurowe; Wendy Roberts - voc; Pierre Moerlin - dr, vib;
Alan Schwartzberg - dr; Maurice Pert - dr
Produkcja: Tom Newman
Platinum to pierwsza próba odejścia od stylistyki poprzednich płyt. Znalazły się tu utwory bardziej
melodyjne, bardziej rytmiczne, bardziej przebojowe. A poza tym z wyjątkiem jednej długiej,
rozbudowanej kompozycji (Platinum) - krótsze (Woodhenge, Punkadiddle). Właściwie po raz
pierwszy są wśród nich zwykłe piosenki (Sally, I Got Rhythm). Inne jest też brzmienie - surowsze,
bardziej jednoznacznie rockowe.
Suita Platinum to pięć kontrastujących z sobą części. Po dość zróżnicowanym rytmicznie wstępie
(Airborne) zwraca uwagę jakby westernowy temat. Potem pojawia się tytułowa część z długim,
ostrym jak na muzykę Oldfielda solem gitary. W Charleston mamy elementy jazzu, chociażby w
grze sekcji instrumentów dętych. Wśród kolejnych części wyróżnia się parafraza North Star
awangardzisty Philipa Glassa, połączona z Platinum Finale. W tej końcowej części pojawiają się
rytmy dyskotekowe.
Druga część płyty otwiera jazzrockowa impresja Woodhenge. Monotonny rytm, jakieś przeszkadzajki, gitarowe zawodzenie, w
końcu pojedyncze dźwięki dzwonów rurowych... Potem jest jeszcze ładna - utrzymana w rytmie rumby - sentymentalna
ballada Sally. Żywiołowy, folkowy, taneczny Punkadiddle nasycony odgłosami zabawy (rytmiczne klaskanie, owacje) jest
jakby przewrotnym żartem z punk rocka. I wreszcie trochę zaskakująca na płycie Oldfielda piosenka George'a Gershwina - I
Got Rhythm. Ciche, delikatne dźwięki fortepianu, ładny dziewczęcy głos, żywiołowe solo gitary...
Ta płyta pozostawia wrażenie, że Oldfield znalazł się na rozdrożu. Nie bardzo wiedział, w jakim kierunku pójść. Pociągała go
muzyka bardziej komercyjna niż dawniej, ale tym razem nie miał jeszcze śmiałości, aby zrobić bardziej zdecydowany krok w
jej kierunku.
QE2
Ocena: * * *
Virgin(1980)
Taurus 1; Sheba; Conflict; Arrival; Wonderful Land; Mirage; QE2; Celt; Molly
Skład: Mike Oldfield - g, b, mand, bnjo, p, synt, harfa celtycka, perc, voc; Maggie Reilly - voc; Tim Cross - p, synt;
David Hentschel - synt, dr, voc; Mike Frye - dr; Phil Collins - dr
Produkcja: David Hentschel i Mike Oldfield
Otwierający płytę utwór Taurus 1 to dłuższa, ale mniej udana kompozycja. Proste melodie i niezbyt
urozmaicony akompaniament. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już było. W dodatku w
znacznie bardziej interesującej postaci. Wystarczy sięgnąć na przykład po Hergest Ridge albo
Incantations. Oldfield, choć nadal potrafi na chwilę przykuć naszą uwagę (ładna melodia
syntezatora z fortepianowym akompaniamentem), częściej epatuje bezbarwnymi syntezatorowymi
brzmieniami w stylu Isao Tomity. Nie pomaga nawet grający tu na perkusji Phil Collins. Co innego
następna kompozycja na płycie, Sheba, wiele zawdzięczająca delikatnej partii wokalnej Maggie
Reilly. Może się też podobać Conflict, z nieco zwariowanym, pseudoafrykańskim rytmem,
gitarowymi motywami i cytatem z II Suity orkiestrowej Jana Sebastiana Bacha...
Pewnym nieporozumieniem - jak dla mnie - są dość nijakie przeróbki banalnych utworów Abby
(Arrival) i The Shadows (Wonderful Land).
Mirage? Wydaje się, że Mike Oldfield czasem zbyt natrętnie męczy nas charakterystycznym brzmieniem swej gitary.
Przydałoby się niekiedy zagrać nieco inaczej. Inną barwą. Mirage urozmaica trochę sekcja instrumentów dętych. Choć ich
brzmienie ginie niestety w zderzeniu z hałaśliwym gitarowym solem. Co innego w QE2. Tu dęciaki tworzą niezły muzyczny
koktajl z gitarowymi pochodami. Przydają tej muzyce radości. Jest jeszcze bombardujący rytmem Celt - znów z miłym dla
ucha śpiewem Maggie Reilly. I ubrana w łagodne dźwięki Molly - w całości zresztą wykonana przez Oldfielda...
To jeszcze jeden nierówny album. Jeszcze jedno świadectwo artystycznego rozdarcia Oldfielda w tym czasie...
Five Miles Out
Ocena: * * * *
Virgin(1981)
Taurus 2; Family Man; Orabidoo; Mount Teide; Five Miles Out;
Skład: Mike Oldfield - g, b, k, voc; Maggie Reilly - voc; Rick Fenn - g; Tim Cross - k; Morris Pert - perc, k
Produkcja: Mike Oldfield
Trochę to dziwne, że kontunuacja Taurusa przewyższa pod każdym względem część pierwszą.
Jest bardziej spójna, bardziej przemyślana, ciekawsza. Pojawiają się co prawda te same motywy,
ale brzmią jakby inaczej. Pełniej. Może dlatego, że poszczególne partie instrumentalne mają więcej
wyrazu - dotyczy to choćby gitary czy syntezatora imitującego instrumenty dęte. Wzbogaca
kompozycję również śpiew Maggie Reilly. Na długo pozostaje też w pamięci wyrastający ze
szkockiego folkloru finał. Zmiany kolorytu. Zmiany nastrojów. Zmiany dynamiki. A przecież Taurus
II to muzyka niezwykle prosta. Kolejny dowód talentu Oldfielda...
Family Man to najzwyklejsza, choć zaśpiewana prze Reilly z ogromną wkspresją piosenka (kilka lat
później z powodzeniem wzięli ją na warsztat Daryl Hall i John Oates). Orabidoo, zaśpiewane przez
Reilly i - głosem zniekształconym - przez samego Oldfielda wciąga "pozytywkowym"
akompaniamentem. Mount Teide to jakby popis słynnego perkusisty - Carla Palmera (tego od Emerson, Lake And Palmer). I
wreszcie utwór tytułowy - Five Miles Out. Powstał podobno wskutek autentycznych przeżyć Oldfielda. Lot samolotem, awaria,
niemal otarcie się o śmierć. To chyba najlepsza piosenka Oldfielda. Obok Shadow On The Wall (z płyty Crises) najbardziej
rockowa w jego repertuarze. Ciekawy pomysł na melodię. Huśtawka napięć. Kontrast głosów Maggie i Mike'a...
Crises
Ocena: * * *
Virgin(1983)
Crises; Moonlight Shadow; In High Places; Foreign Affair; Taurus 3; Shadow On The Wall
Skład: Mike Oldfield - voc, g, b, p, harfa celtycka, mand; Maggie Reilly - voc; Jon Anderson - voc; Roger Chapman -
voc; Ant - g; Rick Fenn - g; Phil Spalding - b; Simon Phillips - dr, perc
Produkcja: Mike Oldfield i Simon Phillips
Po raz pierwszy na płycie Mike'a Oldfielda najsłabszą pozycją jest długa, rozbudowana do granic
wytrzymałości, głównie instrumentalna kompozycja. Przez dwadzieścia minut trwania suity Crises -
tytuł niemal adekwatny do zawartości - nie dzieje się prawie nic. Nic poza monotonnym pulsem
syntezatora zakłócanym od czasu do czasu przez stereotypowe wejścia gitary, a dwukrotnie także
przez wokalne popisy Oldfielda. Trochę niewiele jak na twórcę Ommadawn czy hoćby Taurusa II...
Po piętnastu latach od chwili wydania płyty nadal bronią jej przede wszytkim piosenki. Nawet
Moonlight Shadow, którą do znudzenia przez kilkanaście miesięcy nadawały wszystkie stacje
radiowe świata słucha się z sympatią. Mimo dość banalnej melodii, mimo niezbyt porywającego
sola gitary, mimo przeciętnej, ale urzekającej przecież radosną aurą parti wokalnej Maggie Reilly.
In High Places to już prawdziwa perła. Ale to zasłyga Jona Andersona z Yes, który - czego by się
nie dotknął - zmieni to w rzecz naprawdę niezwykłą. Foreign Affair, kolejny popis wokalny Maggie Reilly, wypada tu najmniej
przekonywująco. Największą zaletą trzeciej części utworu Taurus jest czas jej trwania. Zabrzmi to złośliwie, ale Taurus III jest
zbyt krótki, by mógł kogokolwiek znużyć. Chociaż ta przesycona hiszpańskim duchem partia gitary żeczywiście urzeka. I
jeszcze Shadow On The Wall - mocna, rockowa pieśń inspirowana podobno ówczesną sytuacją w Polsce. Ten utwór robi
ogromne wrażenie, a to dzięki podminowanemu prawdziwą wściekłością śpiewowi Rogera Chapmana (bardzo dawno temu
śpiewał w grupie Family).
Słuchając Crisses, płyty będącej już świadectwem wyraźnego zwrotu Oldfielda w stronę muzyki pop, i to muzyki pop w jej
najbardziej banalnym wydaniu, trudno dziś oprzeć się wrażeniu, że uratowali ją wokaliści. Maggie Reilly, Jon Anderson i Roger
Chapman...
Discovery
Ocena: * * *
Virgin(1984)
To France; Poison Arrows; Crystal Gazing; Tricks Of The Light; Discovery; Talk About Your Life; Saved By
A Bell; The Lake
Skład: Mike Oldfield - g, b, synt, perc, voc; Maggie Reilly - voc; Barry Palmer - voc; Simon Phillips - dr
Produkcja: Mike Oldfield i Simon Phillips
Poza kończącym utworem The Lake na płycie Discovery mamy już tylko piosenki. Ładne,
chwytliwe piosenki. Śpiewają je na przemian lub w duecie Maggie Reilly i Barry Palmer. Głównie są
to sentymentalne, delikatne ballady (To France, Crystal Gazig, Talk About Your Life, Saved By A
Bell). Czasem zdarzają się bardziej żywe, rytmiczne utwory (Poison Arrows, Tricks Of The Light).
Niektóre z nich, jak choćby tytułowa Discovery, dzięki ekspresyjnemu śpiewowi Palmera i
ostrzejszym dźwiękom gitary Oldfielda ocierają się nawet o zdecydowanie rockową stylistykę.
Wszystkie natomiast mają jedną wspólną cechę. Od razu wiadomo, że są to piosenki
skomponowane przez Mike'a Oldfielda. NAtychmiast rozpoznawalne motywy, brzmienia -
zwłaszcza gitary...
Dwunastominutowy, instrumentalny - bardzo ładny w niektórych partiach - utwór The Lake nie
wnosi do muzyki Oldfielda nic nowego. Choć w zderzeniu z chwytliwymi melodiami piosenek jest jak "balsam" dla nie
przyzwyczajonych do tego rodzaju - chwilami wręcz konfekcyjnej - muzyki uszu.
Właściwie banalne, ocierające się o pop piosenki. Kto by przypuszczał, że następną płytą Oldfield odzyska zaufanie tych,
którzy widzieli w nim twórcę bardziej ambitnego...
The Killing Fields
Ocena: * * * *
Virgin(1984)
Pran's Theme; Requiem For A City; Evacuation; Pran's Theme 2; Capture; Execution; Bad News; Pran's
Depature; Worksite; The Year Zero; Blood Sucking; The Year Zero 2; Pren's Escapade/The Kiling Fields;
The Trek; The Boy's Burial/Pran Sees The Red Cross; Good News; Etude
Skład: Mike Oldfield - g, synt; Preston Heyman - perc; Moris Pert - perc; Orchestra Of The Bavarian State Opera i
Tolzer Boys Choir
Produkcja: Mike Oldfield
To muzyka napisana specjalnie do filmu. Dla pięknego, wzruszającego obrazu The Killing Fields
(rozpowszechnianego u nas jako Pola śmierci) w reżyserii Rolanda Joffe'a...
Ale The Kiling Fields może istnieć bez taśmy filmowej. To niezwykła, wciągająca muzyka. Muzyka
o niepowtarzalnym nastroju. Kolejne tematy porażają swą siłą. Wszystko jedno, czy będzie to
niezwykle liryczny Pran's Theme, czy podniosły, śpiewany przez chór chłopięcy Requiem For A
City, czy wreszcie ponury, zapierający dech w piersiach Evacuation...
To głównie muzyka elektronicznych instrumentów klawiszowych. Różnych odmian syntezatorów.
Komputerów. Do tego orkiestrowe wstawki i chór śpiewających dzieciaków. Sporo jest
instrumentów perkusyjnych. To czasem dziwna, trudna w odbiorze muzyka, w której nie ma
charakterystycznych dla muzyki Oldfielda motywów, harmonii, dźwięków. To zarazem muzyka,
która naprawdę urzeka. Chociażby z każdym pojawieniem się najważniejszego tematu. Tematu Prana. Ale nie tylko. Nie
można przecież zapomnieć o Etude - miniaturze Francisco Tarregi. To piękna kompozycja. Szkoda tylko, że nie Oldfield jest
jej twórcą...
Islands
Ocena: * *
Virgin(1987)
Islands; Flying Start; North Point; Magic Touch; The Time Has Come
Podstawowy skład: Mike Oldfield - g, k, voc; Anita Hegerland - voc; Bonnie Tyler - voc; Kevin Ayers - voc; Jim Price -
voc; Simon Phillips - dr
Produkcja: Mike Oldfield, Simon Phillips, Tom Newman, Alan Schacklock, Geoffrey Downes i Michael Cretu
Powrót Oldfielda po trzech latach milczenia wypadł mało okazale. Wprawdzie zaśpiewana przez
Bonnie Tyler piosenka Islands odniosła jakiś tam niewielki sukces, to jednak już cała płyta -
rozczarowała na całej lini...
Jej główną część wypełniła suita The Wind Chimes, skonstruowana bez pomysłu, nieciekawa
brzmieniowo.
Wspomniana, tytułowa piosenka to oczywiście Mike Oldfield w najlepszej formie, oczywiście z
czasów, gdy komponował przeboje w rodzaju Moonlight Shadow i To France. Bonnie Tyler śpiewa
chyba trochę w zbyt natchniony sposób. Ja wolę ją jednak z okresu, gdy śpiewała It's A Heartache.
To było gdzieś tak w 1978 roku... Ale już kolejne utwory na Islands niczym szczególnym nie
zachwycają. Beznamiętny śpiew Kevina Ayersa we Fluing Start czy nieco egzaltowany Jimiego
Princ'a w Magic Touch nie porywają. Zresztą same kompozycje są dość kiepskie - nie ratują ich nawet takie ozdobniki, jak
gitarowe solo w stylu Briana Maya z Queen (Magic Touch). Zaskakująco miłym akcentem jest natomiast głos Anity Hegerland,
towarzyszki życia Oldfielda w tym czasie, zwłaszcza w nagraniu The Time Has Come.
Earth Moving
Ocena: * *
Virgin(1989)
Holy; Hostage; Far Country; Innocent; Runaway Son; See The Light; Earth Moving; Blue Night; Nothing
But/Bridge To Paradise
Podstawowy skład: Mike Oldfield - g, k, voc; Anita Hegerland - voc; Adrian Belew - g, voc; Max Bacon - voc; Chris
Thompson - voc; Maggie Reilly - voc; Carol Kenyon - voc; Nikki "B" Bentley - voc; Mark Williamson - voc; Daniel
Lazerus - klawinet, perc
Produkcja: Mike Oldfield i Daniel Lazerus
Poprockowej konfekcji ciąg dalszy. Wprawdzie Mike Oldfield nie ma problemów z komponowaniem chwytliwych
melodii, to nie potrafi niestety wyrwać się z niewoli swojego nazbyt charakterystycznego stylu. Tworzone przez niego
piosenki są więc bardzo do siebie podobne. Niemal takie same. Na szczęście Oldfield ich nie śpiewa, a wręcz
przeciwnie, na każdą niemal płytę zaprasza różnych wokalistów. Ci, bardziej lub mniej udanie, dodają coś od siebie. I czasem
wychodzi z tego coś interesującego. Czy tak stało się tym razem? Chyba nie. To raczej zabawne, że śpiewającego Holly
Adriana Belewa (to ten od King Crimson) można pomylić z Chrisem DeBurghiem. Hostage w wykonaniu Maxa Bacona w ogóle
nie porusza. Mark Williamson dodaje co prawda nieso soulowego feelingu piosence Far Country, a Anita Hegerland odrobinę
żywiołości utworowi Innocent. Chris Thompson potrafi zaś wytworzyć miły, melancholijny nastrój w Runaway Son, wrażenie
robi też jego podminowany złością śpiew w See The Light. Dawno nie słyszana Maggie Reilly przywołuje zaś w Blue Night
ducha płyt Crises i Discovery. Miłę piosenki. Różni, obdarzeni ciekawymi głosami wokaliści. Mike Oldfield, który gra na
gitarze... Czy to jednak trochę nie za mało?
Amarok
Ocena: * * *
Virgin(1990)
Amarok
Skład: Mike Oldfield - g, b, mand, bnjo, org, p, k, marimbafon, ludowe instrumenty dęte, dr, perc; Clodagh Simonds -
voc; Janet Brown - voc oraz Bridget St. John
Produkcja: Tom Newman
To tylko jeden utwór, trwający aż godzinę. Oldfield, jak za dawnych lat, sam gra tu na wszystkich,
możliwych instrumentach, a pomaga mu, wokalnie przede wszystkim, Clodagh Simonds, która
swego głosu użyczała już kilkanaście lat temu na płytach Hergest Ridge i Ommadawn
To najdziwniejsza ze wszystkich płyt, jakie Oldfield nagrał. Dziwniejsza tym bardziej, że po
albumach w rodzaju Islands i Earth Moving trudno byłoby gitarzystę o coś takiego podejrzewać.
Jeden utwór, trudny do słuchania. Irytujący wręcz, choć chwilami na pewno skłaniający do
zadumy... Dawniejsze kompozycje tego typu miały bardziej klarowną, przemyślaną konstrukcję. Tu
jest cała masa tematów i motywów, które nagle się zaczynają i nagle kończą. Czasem słuchamy
ich jaz zza zamkniętych drzwi. Raz jest to ostra gitarowa fraza, raz - dźwięki fortepianu. Kiedy
indziej pada kilka słów. Czasem odzywa się telefon. Słyszymy zgrzyt otwieranych drzwi. I tak
przez długich sześćdziesiąt minut. Bez kulminacji, bez rozwiązania. Jakby Oldfield się z nami bawił. Jakby tym razem chciał
nam opowiedzieć jakąś dziwną, irrealną historię. A może sam nie wiedział, o co mu tym razem chodziło?
Heaven's Open
Ocena: * *
Virgin(1991)
Make Make; No Dream; Mr. Shame; Gimme Back; Heaven's Open; Music From The Balcony
Skład: Michael Oldfield - voc, g, k; Dave Levy - b; Mickey Simmonds - org, p; Andy Longhurst - k; Courtney Pine - s,
cl; Simon Phillips - dr
Produkcja: Tom Newman
Najkrócej, jak tylko można...
Pięć piosenek zaśpiewał tym razem sam Oldfield, któy wybitnym wokalistą nie jest. A że same
piosenki do szczególnych jego osiągnięć nie należą... Jest na tej płycie także trwająca ponad
dziewiętnaście minut suita Music From The Balcony. Niestety to tylko nudny, pozbawiony pomysłu
utwór. Bardzo chaotyczny. Brak w nim choćby jednej zapadającej na dłużej w pamięci melodii. Za
to w warstwie brzmieniowej jest aż za dużo diwnych pomysłów. Co się pamięta? Może tylko
zabarwione na jazzowo solo saksofonu w jedenastej minucie trwania utworu. I ładną partię
fortepianu kilka chwil później. Zdecydowanie za mało, by sięgnąć po tę płytę po raz drugi.
Elements
Ocena: * * *
Virgin(1993)
Tubular Bells (Part One i Part Two); Hergest Ridge (Excerpt); In Dulci Jubilo; Portsmouth; Vivaldi
Concerto In C; Ommadawn (Part One); William Tell Overture; Argiers; First Excursion; Sailor's Hornpipe;
Incantations (Part One); I'm Guilty; The Path; Blue Peter; Woodhenge; Punkadidle (Live); Polka (Live)
Platinum (Parts 3 & 4); Arrival; Taurus; QE2; Wonderful Land; Sheba; Five Miles Out; Taurus 2; Family
Man; Mount Teide; The Peak; Crises; Moonlight Shadow; Foreign Affair; Shadow On The Wall; Taurus 3;
Crime Of Passion; Jungle Gardenia; To France; Afghan; Tricks Of The Light; Etude; Evacuation; Legend;
Islands; The Wind Chimes (Part One); Flying Start; Magic Touch; Earth Moving; Far Country; Holy;
Amarok; Heaven's Open
Różne składy
Produkcja: Mike Oldfield i inni
Elements to przekrój przez całą twórczość Oldfielda z okresu jego współpracy z wytwórnią Virgin, od Tubular Bells po
Heaven's Open. Na czterech płytach udało się zmieścić grubo ponad cztery godziny muzyki. I jest tu rzeczywiście
niemal wszystko z rzeczy wartościowych, jakie artysta stworzył, ale bardziej rozbudowane kompozycje, jak Hergest
Ridge, Ommadawn i Incantations, przedstawiono niestety we fragmentach, tylko tę najsłynniejszą, Tubular Bells
zaprezentowano w całości. Wartość pięknie wydanego boksu polega wszakże na tym, że znalazło się tu trochę rzadszych
nagrań, znanych wyłącznie z singli bądź też z wcześniejszej, dwupłytowej składanki The Complete Mike Oldfield (Virgin,
1985), a niekiedy premierowych. Są więc bardzo wczesne i nieco późniejsze, zdecydowanie folkowe, pełne uroku nagrania
singlowe, jak In Dulci Jubilo, Portsmouth, Argiers i Blue Peter. Są próby zmierzenia się z dziełami mistrzów epok minionych,
mniej co prawda udane, jak przeróbka koncertu Vivaldiego (Vivaldi Concerto In C) czy parafraza uwertury w Wilhelma Tella
Rossiniego (William Tell Overture). Są wreszcie nagrania koncertowe, ale tylko dwa, z 1980 roku, Punkadidle i Polka (opisane
na okładce jako nagranie blisko półgodzinne, ale w rzeczywistości trwające ledwie ponad trzy minuty). Można żałować, że
wielu znanych Oldfieldowskich rarytasów w zastawie zabrakło. A i redaktorowi albumu nie bardzo chciało się poszperać w
archiwach, by wydobyć więcej nagrań dotychczas zupełnie nieznanych. Przypuszczeć należy, że Virgin będzie jeszcze chciał
na Oldfieldzie zarobić i pewnie prędzej czy później uraczy nas płytą typu The Rest Of The Best Plus Rarities.
Tubular Bells II
Ocena: * * * *
Warner Music(1993)
Sentinel; Dark Star; Clear Light; Blue Saloon; Sunjammer; Red Dawn; The Bell; Weightless; The Great
Plain; Sunset Door; Tattoo; Altered State; Maya Gold; Moonshine
Skład: Mike Oldfield - g, mand, bnjo, p, org, synt, perc, dzwony rurowe, voc; Eric Cadieux - programowanie
komputerów; Jamie Muhoberac - k; John Robinson - dr; Sally Bradshaw - voc; Susannah Melvoin - voc; Edie Lehman -
voc oraz A Strolling Player - mistrz ceremonii
Produkcja: Trevor Horn, Mike Oldfield i Tom Newman
Zaczyna fortepian, zle trochę inaczej niż przed laty. Dopiero za chwilę pojawia się jakby ten
znajomy temat. Wzbogacony jednak o wyciszone brzmienia chóralne. Dopiero za chwilę pojawia
się łkająca gitara...
Po niemal dwudziestu latach pojawił się ramake Dzwonów. Oldfield nagrał swój słynny utwór raz
jeszcze. A właściwie przedstawił wariacje na jego temat. Wzbogacił go doświadczeniami minionych
lat.
Ta płyta urzeka niemal tak samo, jak tamto dzieło - wspaniałymi melodiami, strukturą czałości,
brzmieniem. Oldfield z nieprawdopodobnym poczuciem humoru przetwarza dawne tematy. Na
Tubular Bells II niekiedy grane są jakby od tyłu, albo w innym rytmie, albo udziwnione dodatkowymi
dźwiękami. Oczywiście jest mistrz ceremonii - wygłaszający swoje kwestie beznamiętnym głosem.
Są również zniekształcone wrzaski w drugiej części z akompaniamentem pięknie śpiewających pań. Jest jeszcze kilka innych
"znajomych" rzeczy, które wypadają całkiem świeżo. Jest wreszcie ten skoczny taniec, który, by chyba było jeszcze bardziej
zabawnie, tym razem otrzymał klimat jakby rodem z Dzikiego Zachodu...
Całe szczęście, że Oldfield podszedł do tego przedsięwzięcia z dystansem. Może dlatego jest to aż tak dobra płyta.
The Songs Of Distant Earth
Ocena: * * * *
Warner Music(1994)
In The Beginning; Let There Be Light; Supernova; Magellan; First Landing; Oceania; Only Time Will Tell;
Prayer For The Earth; Lament For Atlantis; The Chamber; Hibernaculum; Tubular World; The Shinning
Ones; Crystal Clear; The Sunken Forest; Ascension; A New Beginning
Skład: Mike Oldfield - g, b, k, p, synt, perc, voc; Pandit Dinesh - tabla; Molly Oldfield - k; Corl Josias - voc; Ella Harper
- voc; David Nickless - voc; Roame - voc
Produkcja: Mike Oldfield
Przyznam, że mnie ta płyta trochę jednak znudziła...
To wszystko prawda, że brzmi to bardzo nowocześnie. Że znalazły się tu bardzo ładne melodie i w
dodatku w świetny sposób zaaranżowane. Że interesującym pomysłem było wykorzystanie głosów
astronautów i innych ludzi związanych z podbojem kosmosu. Szkoda jednak, że ta płyta tak
bardzo przypomina pod względem brzmieniowym Tubular Bells II. Chociaż jest w niej może także
coś z nastroju twórczości Vangelisa... Mam w każdym razie nadzieję, że Oldfield nie będzie musiał
nagrywać Tubular Bells III, by znowu zmienić trochę styl i brzmienie swojej muzyki...