Ocena "Dla Koneserów"
W zasadzie recenzję tego albumu można zamknąć w słowach: u Oldfielda
wszystko po staremu. Tradycyjnie królują brzmienia rozmaitych gitar;
elektrycznych, akustycznych, komputerowo przetworzonych i hołdująch
naturalnemu i niczym nie skalanemu dźwiękowi. Tytuł albumu ("Guitars")
nawiązuje zresztą do tej szerokiej gamy instrumentów strunowych, użytych
w trakcie realizacji płyty. Jednak mistrz, artysta ceniony za takie hity
jak "Platyna" czy trzy realizacje "Dzwonów Rurowych", wpadł w pułapkę,
którą paradoksalnie sam na siebie zastawił. W dobie cyfrowych
technologii postanowił nagrać wszystko samodzielnie. Nie zasiadł za
prawdziwymi instrumentami (perkusja, kotły, bębny), tylko za
pośrednictwem systemu MIDI (Musical Instrument Digital Interface)
wyzwolił brzmienia powyższych z pamięci komputerów i syntezatorów,
uzupełniając je grą na "żywej" gitarze. Przez to starły się dwa światy:
dźwięków rzeczywistych i dźwięków wirtualnych. O ile ten pierwszy broni
się samoistnie (Oldfield gitarzystą świetnym jest), o tyle syntetyczne
(mniej lub bardziej) barwy jego jednoosobowej acz gigabajtowej
orkiestry, męczą. Osobiście wolę Mike'a Oldfielda bliższego klimatom
celtyckim i muzyce etnicznej niż światowi elektronicznego techno. Co nie
przeszkadza, że album frapuje, choć niestety chwilami też nuży
wtórnością pomysłów. 25 lipca Oldfield zagra w katowickim spodku.