- Czy sukces, który odniosłeś, odciska się jakoś na
twoim życiu?
- Nie, naprawdę. W przeszłości, gdy byłem młodszy,
zdarzało się, że
odczuwałem presję. Wyrażało się to w różnych naciskach ze
strony ludzi,
którzy zajmowali się moją karierą. Ale w tej chwili
stosunki z wytwórnią
płytową i managementem układają się bardzo dobrze i nie ma
mowy o żadnych
próbach wywierania na mnie presji. Zdaję sobie sprawę z
tego, że jestem
osobą dość specyficzną. Nie przepadam za towarzystwem
innych ludzi. Nie
bardzo też potrafię się bawić. Dla mnie najlepsza zabawa to
tworzenie
pięknej muzyki.
- Wiem, że wiele wytwórni płytowych odrzuciło płytę
"Tubular Bells",
zanim zdecydował się ją wydać Richard Branson w utworzonej
przez siebie
firmie Virgin. Czy to prawda, że w okresie, kiedy nie
mogłeś znaleźć
wydawcy, byłeś tak zdesperowany, iż chciałeś wyemigrować do
Związku
Radzieckiego, bo ktoś powiedział ci, że tam zapewniają
młodym artystom
warunki do pracy?
- Tak, to prawda (śmiech). Wiem, że był to dość
zwariowany pomysł, ale
bardzo chciałem być muzykiem i dosłownie tuż przed tym, gdy
zadzwonił do
mnie Richard Branson, wertowałem książkę telefoniczną w
poszukiwaniu numeru
do radzieckiej ambasady.
- Przyznałeś kiedyś, że piosenki w rodzaju "Moonlight
Shadow", "Shadow
On The Wall" czy "To France", napisałeś na pudełkach
papierosów. Można
odnieść wrażenie, że dość pogardliwie traktujesz ten rodzaj
swojej
twórczości...
- Chodziło nie o pudełka papierosów, a o bibułki do
skrętów, bo ja palę
skręty. I wiesz, wszystkie pomysły muzyczne, jakie
przychodzą mi do głowy,
zapisuję na bibułkach, bo nie mam nigdy przy sobie żadnego
notesu. Zwykle
potrzeba co najmniej trzech, czterech bibułek, żeby
zanotować jakiś pomysł.
Gdy więc później chcę go odtworzyć, muszę jeszcze poskładać
te wszystkie
skrawki papieru do kupy.
- Czy to prawda, że piosenka "Shadow On The Wall"
została zainspirowana
przez wydarzenia okresu stanu wojennego w Polsce?
- Rzeczywiście, przeczytałem wtedy artykuł w gazecie o
Lechu Wałęsie
przebywającym w areszcie domowym. I moje rozmyślania na ten
temat znalazły
wyraz w "Shadow On The Wall". Ale ta piosenka miała też
inne źródło.
Dręczyłem się wtedy bardzo, że firma płytowa zaczęła
traktować mnie jak
jakąś zabawkę. Coraz trudniej porozumiewałem się z tymi
ludźmi. I mój stan
duch w tym czasie również uzewnętrznił się w tekście, który
napisałem.
- Czy nie obawiałeś się nigdy, że twoja kariera może
się załamać?
- Wiele razy! (śmiech) Mnóstwo razy. Ale wiesz, kariera
jest czymś
oddzielnym od tego, co robię. Nawet jeśli moje płyty
przestaną się
sprzedawać, nadal będę pisał i grał muzykę. Tego nikt nie
może mi odebrać.
- Powiedz mi w takim razie, czego obawiasz się
najbardziej.
- Są dwie rzeczy, których boję się bardziej niż innych.
Boję się żyć. I
boję się umrzeć.
Tylko Rock
09/2001, (przedruk z 1998 roku)
nadesłała: crises