Wywiad ukazał się w programie regionalnym TV Katowice. Było to
23 spotkanie w "Klubie dorosłych sympatyków rocka" - remanenty
powakacyjne. Przeprowadzał go redaktor Wojciech Zamorski (zwany dalej WZ).
Na początku fragment koncertu z Katowic, Shadow on the wall,
Pepsi śpiewa i się śmiesznie "gibie", Mistrz z kamiennym spokojem "szyje" na
gitarze, potem zmienia gitarę, przełącza coś nogą, Pepsi udaje
gibbona skacząc wokół Mistrza. cięcie
WZ: - Mike, masz na swoim koncie tak wiele znaczących sukcesów,
powiedz, jak określasz swoje następne cele, jak ich poszukujesz, jak
identyfikujesz ?
MO: Po prostu mam taki dar, dochodziłem do niego przez wiele
lat. Ten dar pozwala mi unikać lęku przed podejmowaniem nowych wyzwań.
Wpadam na nowy pomysł i po prostu rozpoczynam jego realizację. Teraz na
przykład pracuję nad projektem pod tytułem "Dzwon Tysiąclecia". To będzie
godzinny utwór opisujący minione 2000 lat w historii ludzkości. Zaczynam od
narodzin chrześcijaństwa i cywilizacji Inków. Potem odkrycie Ameryki i
niewolnictwo aż po czasy najnowsze, wojny, narodziny mediów, emancypację
kobiet. A potem pojawia się Dzwon, który wybije północ i wówczas rozpocznie się
nowe Milenium. Kiedy skończę to dzieło, zajmę się projektem połączenia muzyki z
wirtualną rzeczywistością. To bardzo skomplikowane przedsięwzięcie. Planuję
zatrudnienie komputerowych programistów, którym zlecę stworzenie
wirtualnych światów i zachodzących pomiędzy nimi relacji.
Będziemy podróżować po tych światach a muzyka będzie się zmieniać wraz z
krajobrazami jakich nikt jeszcze nie oglądał. Muzyka będzie
między innymi ilustrować podróż do pewnej jaskinii i dalej, aż do wnętrza
Ziemi. Nie trzeba się bać takich pomysłów...
WZ: Kiedy myślisz o stworzeniu czegoś nowego, co bardziej Cię
inspiruje: ludzie czy zdarzenia ?
MO: Żadna z tych rzeczy. To raczej nastroje, wrażenia, określona
atmosfera, uczucia... Inspirują mnie różne piękne miejsca, których na
Ziemi nie brakuje. Trudno mi sprecyzować skąd przychodzi inspiracja, kto
lub co jest jej nadawcą... To przeważnie jakieś miejsce i dlatego lubię
dużo podróżować. To przychodzi skądś z zewnątrz, ale rodzi się też
wewnątrz mnie.
WZ: Czy uważasz się za muzyka rockowego ?
MO: Nie bardzo, choć potrafię tak grać. Na gitarze mogę grać
rocka ale wolę wydobywać z niej delikatne dźwięki. Jestem dumny, że w wielkiej
przepełnionej sali koncertowej potrafię zagrać dosłownie kilka
nut, które wywołują na słuchaczach piorunujące wrażenie. A potem z
pojedynczego dźwięku przechodzę do wielkich, skomplikowanych form, przybierających
niekiedy postać muzyki symfonicznej. Ale rock, owszem, też to potrafię.
WZ:Czy zgadzasz się z tymi, którzy twierdzą, że koniec
mijającego wieku oznaczać może także koniec rocka? Spada sprzedaż płyt z muzyką
rockową, jest coraz mniej koncertów... Dla rocka nadeszły być może
ciężkie czasy. Nie jest już tak, jak dawniej bywało... Czy z rockiem dzieje się
coś niedobrego ?
MO: Nie, nie... Sądzę, że nie jest aż tak źle. Kryzys, o którym
wspominasz może być związany z komputerową eksplozją. Każdy może swobodnie
i za darmo umieszczać swoją muzykę w internecie. Wygląda to na anarchię,
która ma jednak pewien pozytywny aspekt. To zmartwienie dla wielkich
koncernów płytowych ale samej muzyce dobrze to służy. Teraz już tylko
jedna osoba nie może powiedzieć: "to jest dobra muzyka. To ją będę promował i
zarobię na tym duże pieniądze" Teraz dzięki internetowi nowa muzyka
podlega ocenie całego świata, jest powszechnie dostępna.
WZ: Wolisz koncertować na scenie czy pracować w zaciszu studia?
MO: To dwa odmienne światy. Kocham pracę w studiu, bo tam
zawsze zdarza się coś nowego. Po dniu spędzonym w studiu mam coś nowego, co
jeszcze nie istniało gdy tam wchodziłem... Koncert, to tylko trochę
improwizacji. Przeważają starsze, dobrze ograne już utwory. Ale to także
rodzaj komunikowania się z publicznością, okazja, by podziękować jej
za okazane wsparcie, niepowtarzalną atmosferę, zinteresowanie tym, co
robisz. Mnie jednakowo bawią oba te rodzaje artystycznej działalności.
WZ: I ostatnie pytanie: czy czujesz się niewolnikiem legendy
Dzwonów Rurowych ? Tubular Bells I, II, III, a ludzie pytają już o część IV ?
MO: Nie! W żadnym wypadku. Ja odnalazłem moją artystyczną
tożsamość i dojrzałość już jako dziewiętnastolatek. Jestem bardzo dumny, że
będąc w takim wieku zasłużyłem na miano klasyka. Powracam do Dzwonów,
kiedy czuję taką potrzebę i nigdy nie przeszkadzało mi to w realizowaniu
wielu innych pomysłów.
WZ: Myślę, że to bardzo komfortowa sytuacja. Dzięki Mike za tę
rozmowę, dzięki za Twoją muzykę i dzięki za dźwięki, które stworzysz w
przyszłości.