Przedstawiamy Wam stronę z tłumaczeniami tekstów utworów Mike'a Oldfielda, popełnionymi przez członków Fanklubu.
Na razie tekstów jest niewiele wiec strona jest tylko jedna. W przyszłości prawdopodobnie będzie ich więcej.
Odejście Hajawaty
Tłumaczył Wojtek Kuśmierek
Incantations / Inkantacje
Tekst oryginalny
Od tłumacza:
Tłumaczyłem tak, aby zachować ośmiosylabiczy układ - można sobie
nucić w takt orginału. Czekam na wszelkie uwagi, zarówno od poetów, jak i od
tłumaczy. Uwagi
Nad brzegami Gitche Gumee
W blasku fali Wielkiej Wody
Tuż przy wejściu do wigwamu
Wczesnym rankiem pełnym Słońca
|
|
Hajawata stał i czekał.
Bryza czysta szła z jeziora,
Na brzeg jasny i radosny,
Przed nim, przez blask słońca,
|
Na zachód, w ostępy puszczy,
Poprzez złote roje Ahmo
Poprzez złote pszczoły miodne
Szedł, płonął i śpiewał w słońcu.
| |
Nad nim blask z niebiosów świecił
Przed nim zaś tafla jeziora
Z jego głębi jesiotr skoczył
Błyszcząc łuską w blasku słońca.
|
Na jeziora brzegu knieja
Odbijała się w jeziorze
Każde drzewo cień swój miało
Nieruchomy w głębi wodnej
| |
Z Hajawaty czoła zniknął
Ślad ostatni smutku jego
Tak jak opar rankiem wodę
Tak jak mgła opuszcza łąkę
|
Z twarzą pełną szczęścia, śmiechu
Ze spojrzeniem pełnym triumfu
Niczym ten, co w swym widzeniu
Widzi co ma być, lecz nie jest
| |
Stał i czekał Hajawata.
Wzniosły się ku słońcu ręce,
W stronę słońca dłonie rozwarł
Między palcy szczelinami
|
Słońca blask twarz jego musnął,
Naznaczył ramiona nagie,
Tak jak korę dębu znaczy
Przez szczeliny wśród listowia.
| |
Ponad wodą płynie, leci
Coś daleko, w sinej dali
Pośród mgieł poranku coś
Wynurzyło się z głębiny
|
Ni to płynie, ni to leci
Jest już bliżej, coraz bliżej
Czy to był Szajngebis - nurek?
Czy to był pelikan - Szada?
| |
A może czapla - Szu-Szu-Go
Czy gęś biała - Ło-Be-Łona
Której woda ścieka błyszcząc
Z smukłej szyi i piór gładkich
|
To nie była gęś ni nurek,
Ani pelikan czy czapla,
Ni płynąca, ni lecąca
Poprzez jasne mgły poranku,
| |
Lecz kanoe z piórami wioseł
Dziób wznoszące ponad wodę
W słońcu jasno tak błyszczące
W środku zaś przyniosło ludzi...
|
Syn Wieczornej Gwiazdy
Tłumaczył Wojtek Kuśmierek
Incantations / Inkantacje
Tekst oryginalny
Czy to słońce zachodzące
W nieruchomej tafli wody,
Czy może Czerwony Łabędź
Płynie strzałą magii zranion
|
|
Broczy w fale swym szkarłatem
Szkarłatem swojej krwi - życia
Powietrze syci przepychem
Powietrze wypełnia puchem?
|
Tak, to słońce zachodzące,
Które tonie w tafli wody
Brocząc na niebo purpurą
Wypełniając toń szkarłatem!
| |
Nie, to jest Łabędź Czerwony
Co zanurza sie pod wodę
Ku niebiosom wznosząc skrzydła
Fale jego krwią czerwone!
|
Ponad nim Gwiazda Wieczorna
Mieni się na purpurowo
Zawieszona zmierzchu porą
W ciszy przemierza niebiosa
|
Magiczna Moc
Tłumaczył Adam Płaszczyca
Islands / Wyspy
Tekst oryginalny
Jeden raz w życiu odnajdziesz siłę
by przerwać potężny, diabelski krąg.
Wszystko co trzeba w tej pięknej chwili
to wiara głęboka w magiczną moc.
|
|
Jak złodziej, przez noc, miłość wykrada Cię.
Jak złodziej w tę noc, miłość odbiera dech.
Nie chce zmieścić Ci się w głowie
miłość to dar co zabiera miast dać.
Lec księżyc nocą Ci podpowie:
Prawdziwa miłość ma magiczną moc.
|
Jeden raz w życiu odnajdziesz wiarę
kiedy pod zaklęć trafisz moc.
Wszystko dokoła swe miejsce znajdzie
i złotem się stanie gdy dotkniesz coś.
|
Amarok
Tłumaczył Łukasz Jedynasty
Amarok
Tekst oryginalny
Witam wszystkich. Sądzę, iż myślicie, że w tej chwili nie dzieje się nic
wielkiego. Ah-ha-ha-ha-ha. No więc to jest wszystko o czym chcę Wam
opowiedzieć; zakończenia. W chwili obecnej zakończenia są na końcu, ale jak
wszyscy wiemy, zakończenia są właśnie początkami. Wiecie, jeżeli tylko to
wszystko naprawdę się rozpocznie, zajebiście trudno zatrzymać to na powrót.
Jakkolwiek daleko doszliśmy, myślę, że w tym wypadku najlepszym
rozwiązaniem jest to, byśmy wszyscy po prostu szli dalej. Chrońmy wizje
naszych kroków, nigdy nie kończące się. Pamiętajmy o tym, że ten świat
potrzebuje świeżych początków. Czuję tutaj, w tym kraju i poprzez cały
świat, że rozpaczamy za początkami, początkami. Nigdy nie chcemy słyszeć
tego słowa "koniec". Wiem, że każdy lubi siedzieć na tyłku. Wiem, że wy
wszyscy nie chcecie się niczym przejmować. Oczywistym jest to, że szukamy
dobra. Oczywistym jest to, że szukamy świeżego kopa na rozpęd. Czy to nie
czarujące?
Wiecie, naprawdę czuję, że umiem tańczyć. Ah-ha-ha-ha-ha...
Ah-ha-ha-ha-ha-ha... czarujące... ha-ha-ha...
Amarok - tłumaczenie historii z wkładki albumu
Tłumaczył Łukasz Jedynasty
Amarok
Dawno temu, w miejscu, które mogło być Irlandią
(choć równie dobrze mogłaby to być Afryka albo Madagaskar)
zdarzyło się wiele dziwnych rzeczy.
Dwóch mężczyzn - dobrych przyjaciół - usłyszało o
odkryciu wspaniałej złotej statuetki stojącej w wielkiej
dziurze w Ziemi, niedaleko wioski, w której mieszkali.
Jako, że byli prości ludzie, pogłoska rozeszła się niczym
jakaś zakaźna choroba. Niektórzy twierdzili, że to nie
jest ani statuetka, ani człowiek, lecz wśród nich naszych
bohaterów. Jedno tylko było pewne: to coś poruszało się.
Jednak ci sami ludzie mówili, że to wydaje różne dźwięki
od czasu do czasu, a przy tym jednostajne tony i hasał -
wszystko w jednym czasie. Mężczyźni zaplanowali, że
się tam wybiorą. Wyszli wcześnie pewnego ranka.
Szli powoli.
- Czuję się wyczerpany, a ty? - zapytał pierwszy z
nich.
- Bywało lepiej - odparł mu drugi - ale musimy
osiągnąc nasz cel.
Po wielu godzinach pierwszy mężczyzna stanął na
swojej drodze, wpatrując się w dal.
- Widzę to - powiedział cicho.
- Co widzisz?
- Przepiękny blask złota, cudowną mgiełkę światła...
Pomimo zmęczenia zaczęli iść szybciej. Ale jakkolwiek
szybko by nie szli, dystans pomiędzy nimi i tym, co
opowieść nazywała "lśniącym złotym światłem", pozostawał
taki sam. Po chwili zatrzymali się załamani.
Spokojniejszy z mężczyzn rzekł:
- Nigdy tam nie dojdziemy.
- Jeśli pójdziemy z powrotem to dojdziemy - odparł
jego przyjaciel.
Ten spojrzał na niego.
- Dlaczego tak sądzisz?
Nie usłyszał odpowiedzi. Jego kompan podniósł się,
obrócił i ruszył z powrotem tą samą drogą, którą tu
przyszli.
Ku zdziwieniu tego drugiego, po chwili świało stało
się widzialne także dla niego i kiedy szli - ono
się zbliżało. Niebawem wiejski krajobraz, który ich
otaczał, wyglądał tak, jaby przeszedł po nim wielki ogień.
Osmolone drzewa leżały strzaskane na wypalonej i jałowej
ziemi. Poczuli się niepewnie. Lecz nie zawahali się
pójść dalej.
Byli pewni, że są przy wielkiej czarnej dziurze. To
była pozostałość po tym jak wielki kamień spadł z Niebios.
- Ale bajzel! - zakrzyknął pierwszy mężczyzna. -
Chodźmy to obejrzeć.
- Ty idź - rzekł jego ostrożniejszy kompan - opowiesz
mi co tam widziałeś.
Jego przyjeciel doczołgał się do krawędzi wielkiej
dziury i rozejrzał się wisząc na potrzaskanym, ale dobrze
zakorzenionym drzewie.
W wielkim dole wyżłobionym w ziemi była najwyższa
figura jaką kiedykolwiek widział. Była przepięknie
wykończona, całkowicie gładka. To nie była ani statuetka,
ani to nie był człowiek. Mężczyzna nie mógł od tego
oderwać wzroku, nigdy czegoś takiego nie widział.
- Jak dotąd zbliżaliśmy się - rzekł sam do siebie. -
Słyszę, że to ma głos zdolny mówić o rzeczach, o których
my mówić nie potrafimy - rozejrzał się wokół i
ujrzał swojego przyjaciela obok siebie, gapiącego się do
wnętrza krateru. Ten rzekł:
- Słyszałem, że jeśli jakiś człowiek usłyszy jego
głos, zostanie on w jego uszach i nie będzie mógł się go
pozbyć. To ma wiele różnych głosów: niektóre są radosne,
ale inne smutne. To ryczy jak pawian, mruczy niczym
dziecko, bębni jak dudniące ramiona tysiąca bębniarzy,
szeleści niczym woda w szklance, śpiewa jak kochanka i
lamentuje jak kapłan...
- Słyszałem, ze wypowiada tylko jedno słowo - odrzekł
mu drugi.
Jego przyjeciel spojrzał na niego:
- Mówiłem ci, że to jak słyszysz zależy od niego.
- Co masz na myśli?
- Wyobraź sobie stworzenie, które gra melodie lub
mówi głosem. Albo go usłyszysz, albo nie.
- Nie rozumiem... - rzekł jego przyjaciel.
- On opisuje samego siebie lecz nie może tego ujrzeć,
a jeśli ujrzy, nie może tego opisać. Ale zawsze wyraża
siebie poprzez dźwięki, zawsze będzie je tworzył.
Opanował ich spokój. Po dość długim czasie drugi
mężczyzna odwrócił się do pierwszego.
- Nie zanosi się na to abyśmy go usłyszeli, prawda?
- Ja go słyszałem.
Jego kompan spojrzał na niego ostro.
- Lecz tutaj nie ma dźwięku. Żadnego. O czym ty
mówisz?
- Rozchmurz się, szmatouchy - odparł drugi -
przecież to tylko bajka...
William Murray
Ku krainie czarów
Tłumaczył Łukasz Jedynasty
Platinum / Platyna
Tekst oryginalny
Może powiem ci pewnego pięknego dnia
Że gdybyś się zgodził, moglibyśmy uciec
Powiedz tylko "żegnaj", na niebie nie ma chmur
Tym razem w słońcu odlecimy stąd
|
|
I słuchaj teraz jak gwiżdże wiatr
W południe pragnę wiedzieć wszystko
Ujmij moją dłoń i ruszajmy spokojnie
Tam gdzie gwiazdy wschodzą by lśnić
Będziesz mój
To pewne jak miłość, po prostu
|
Połączy nas subletna więź
Ujmij tylko moją dłoń
I spróbuj zrozumieć
|
|
Odlecimy mój ukochany skarbie
Ku krainie czarów
Jeśli tylko będziesz chciał
Powrócimy razem
To pewne jak miłość, po prostu
Ja... kocham cię
|
Otchłań głębokiego brzmienia
Tłumaczył Łukasz Jedynasty
Five Miles Out / Pięć mil stąd
Tekst oryginalny
Spokojnie skarbie, ruszyliśmy przecież,
Wszak klejnoty w sercu niesiesz,
I ta gwiazda - świeci dla ciebie,
Cokolwiek zrobisz ona czuwa na niebie.
Nie płacz już, choć wydawać się może,
Że ktoś wepchnął cię w snu morze.
|
|
To kolejny rejs do przebrnięcia,
Tyś nie jedynym szepczącym zaklęcia,
Stojącym w porannym świetle słońca,
Czekającym początku choć już bliżej końca.
|
Może już nigdy nie zbliży się do ciebie ziemia
I spadniesz w otchłań głębokiego brzmienia,
A w błękit przemieni się ta burza,
Tylko weź tę pieśń ze sobą,
Ilekroć będziesz ruszał.
|